6. WYWIAD
1. Skąd pozyskuje/kupuje Pani kwiaty?
Kwiaty żywe, cięte pochodzą ode mnie z działek. Mamy szklarnie, o które
pomaga mi dbad mój mąż Jan Siewczyoski. Natomiast kwiaty sztuczne
kupujemy w hurtowni.
2. Skąd pomysł na taką branżę? Wynikło to bezpośrednio od męża – ogrodnika
czy z jakiegoś innego powodu?
Po części od męża – ogrodnika, ale też ze względu na moje uczucia do ludzi.
Bardzo kocham ludzi, bardzo. Rynek jest miejscem, w którym spotyka się wiele osób
i to o bardzo różnych upodobaniach.
7. 3. Swoje stoisko na rynku ma Pani od 40 lat. Proszę powiedzied, czy przez ten
okres coś się zmieniło – właśnie w ludziach, otoczeniu?
Zdecydowanie. I w ludziach i otoczeniu. Kiedyś nie było tu budek, dzięki którym
możemy zaoszczędzid wiele czasu i pieniędzy, a przede wszystkim własnej siły.
Ciągle przenoszenie, przywożenie, ustawianie towaru było bardzo męczące.
A ludzie? W sumie zawsze byli różni. Jednak rzadziej tu przychodzą niż kiedyś,
np. po zmianie ustroju. Kiedyś kupowano więcej kwiatów. Teraz wśród tych osób
są zazwyczaj ludzie będący stałymi klientami.
4. Klienci, tak? Proszę powiedzied, czy dostrzega Pani jakąś różnicę pomiędzy
klientami przed zmianą ustroju a teraz?
Och, tak. Jest widoczna, chociażby w ich wyborach co do kupowanych kwiatów.
Kiedyś – przed 89- były to głównie goździki, teraz – róże, a na drugim miejscu
margerytki.
8. 5. Oczywiście, głównie z Pani własnej hodowli?
Tak, ale nie na taką skalę jak kiedyś. Z wiekiem pojawiły się problemy zdrowotne,
bolesny bark, itd. Ale co my tu będziemy o chorobach gadad, nie? Ważne, że jest
rynek, są ludzie. W życiu nie zmieniłabym tego miejsca. Bo wie Pani, ja naprawdę
kocham ludzi…