Ja i my w dialogu społecznym. Rozmowa mieszkanki z działaczką - Anna Miodyńska, Ewa Chromniak
1. o
tw
ic
nt
es
cz
u
e
n
w
ty
k
A
JA i MY w dialogu
Aktywne społecznym
uczestnictwo Rozmowa mieszkanki z działaczką
O
partycypacji trudno mówić w spo-
sób neutralny, jej istotą jest bowiem
uczestnictwo – i w tym sensie samo
podjęcie przez nas tematu może być
odczytane jako gest polityczny. Polityczność tę anna miodyńska: Uczestniczę w konsulta-
rozumiemy szeroko, w duchu znacznie dawniejszej, cjach społecznych na temat przestrzeni pu-
choć wciąż aktualizowanej tradycji: jako zaangażo- blicznych mojego miasta od dekady. Ulubionym
wanie w tę sprawę publiczną, którą stanowi publicz- zarzutem mieszkańców wobec urzędników
na przestrzeń. Jej kształt nas nieodmiennie dotyka miejskich jest ich niekompetencja oraz/lub brak
i dotyczy, decyduje bowiem o tym, kim jesteśmy. decyzyjności w sprawach, w jakich obywatele na
debatę przyszli. Kompetencje obywateli debatu-
Za właściwą formę tak rozumianego uczestnictwa jących legitymizuje sam fakt mieszkania w mie-
w przestrzeni, która nas otacza, uznaliśmy przeka- ście, co nie jest bezzasadne: mieszkanie w bloku
zanie głosu osobom i organizacjom angażującym od pięćdziesięciu lat czyni mnie specjalistką od
się na co dzień w działania na rzecz partycypacji mieszkania w bloku. Czasem mam jednak wraże-
mieszkańców w decyzjach dotyczących zamieszki- nie, że to za mało. Kto jest tym mądrym w deba-
wanej przez nich przestrzeni. cie społecznej?
Naszym celem nie jest ani udzielanie poparcia, ani ewa chromniak: Widzę tu pewną prawi-
krytyczne podważanie ocen i poglądów politycz- dłowość, która dotyczy zarówno organizacji
nych wyrażonych przez Autorów artykułów publi- pozarządowych, jak i pojedynczych obywateli.
kowanych w tej części numeru. Istotniejsze wydało Utarło się takie powiedzenie: z nami grzecznie
nam się stworzenie takiej przestrzeni, w której – my społecznie. Mam prawo do niewiedzy,
Czytelnicy „Autoportretu” będą mogli bezpośred- ponieważ robię coś (uczestniczę w konsulta-
nio zapoznać się z doświadczeniami i opiniami cjach społecznych) dla dobra ogółu, za darmo.
tych, którzy postanowili – często w naszym imieniu Wiele osób wychodzi z założenia (na pewno nie
– aktywnie i bezpośrednio włączyć się w proces do końca fałszywego), że skoro tu mieszkam,
kształtowania przestrzeni publicznych. wiem wszystko o tym miejscu i jego mieszkań-
cach. Rozciąga się więc osobiste doświadczenie
Redakcja „Autoportretu” na doświadczenie wspólnoty (na przykład:
mieszkańców dzielnicy). Uważam, że jednym
z problemów z partycypacją jest fakt, że nie
autoportret 2 [37] 2012 | 48
2. Działania w ramach programu „Autoportret. Debaty”
prowadzonego przez Annę Miodyńską. Mieszkańcy
Podgórza debatują nad zagospodarowaniem
terenu zielonego przy ulicy Lipskiej w Krakowie.
potrafimy myśleć w kategoriach MY. Raczej ja który z racji sprawowanej funkcji powinien ma decydować każdy mieszkaniec. Ja najlepiej
i moje sprawy. rozumieć, na czym polega demokracja, czułabym się w tym procesie wówczas, gdybym
rozumie ją opacznie. Ja, ponieważ jestem była w niego włączona na każdym poziomie
a.m.: Czyli moje okno i jedno drzewo, które mi w mniejszości, nie mam prawa dbać o swoje decyzyjności. Gdyby umożliwiono mi udział
widok zasłania... interesy. A więc mamy dwie perspektywy re- w tworzeniu strategii rozwoju miasta, znacz-
lacji ja–my: z jednej strony ja dbam o swoje nie łatwej byłoby mi myśleć w kategoriach
e.ch.: A dzieje się tak dlatego, że nikt nas interesy i nie dostrzegam interesu nas, my o sprawach ulicy czy osiedla. Mówiąc
myślenia w kategoriach my nie uczy. Też dla- z drugiej myślenie wyłącznie w kategorii o umożliwieniu udziału, myślę o takiej formie
tego, że nie ma takiej przestrzeni, w której my ogranicza, a czasem wręcz unicestwia zaproszenia mnie do współdecydowania, że-
możemy w kategoriach my rozmawiać. korzyści pojedynczej osoby. I to jest dylemat bym chciała i umiała z tego prawa skorzystać.
demokracji: w jakich sprawach większość Oraz o takim przedstawieniu mi tematu, abym
a.m.: A jeśli już myślimy w kategoriach my, to jak ma decydować o mniejszości. umiała dostrzec zarówno interes ja, jak i in-
fot.: archiwum mik
szerokie powinno ono być? my – mieszkańcy parteru, teres my. Krótko mówiąc: zaletą zapraszania
my – mieszkańcy ulicy, czy my – mieszkańcy miasta? a.m.: Jest to bardzo widoczne w debacie spo- mieszkańców do partycypacji na każdym jej
łecznej na temat przestrzeni publicznej miasta. poziomie jest to, że mogą oni widzieć wyraź-
e.ch.: Kiedyś doświadczyłam tego sama, gdy Czy o konkretnych placach, ulicach i parkach nie zarówno duży obrazek (miasto), jak i mały
walczyłam, dosłownie, o progi spowalniają- powinni decydować mieszkańcy fizycznie z tymi (swoje osiedle).
ce na mojej ulicy. Wzięłam sprawę w swoje miejscami związani (lokatorzy najbliższych
ręce i udałam się w imieniu mieszkańców budynków, ludzie, którzy tam pracują), czy a.m.: Pomówmy o sporze – relacji nieuniknionej
mojej kamienicy do radnego dzielnico- mieszkańcy całego miasta? Słowem: jak duże my przy wspólnym decydowaniu. Zdarza się on już
wego. Ponieważ taką sprawę stosownemu ma prawo głosu? Kto decyduje o Rynku Głównym na poziomie MY-mieszkańcy jednego mieszkania,
urzędowi powinna zgłosić Rada Dzielnicy. w Krakowie? Sąsiedzi? Turyści? Krakowianie? więc cóż dopiero na poziomie MY-mieszkańcy
Tam usłyszałam, że przychodzę z własnym A może wszyscy Polacy? miasta. Spór jest nie tylko nieunikniony, ale
interesem, droga ta prowadzi bowiem do i niezbędny do wprowadzania zmian. Wydaje mi
dużego osiedla i ludzie muszą nią sprawnie e.ch.: Rozwiązania niestety nie mam, ale się, że twórczy spór jest niemożliwy tam, gdzie
i szybko dojeżdżać. I że to osiedle ma więcej uważam, że partycypacja w planowaniu prze- decydenci i obywatele mówią różnymi języka-
mieszkańców niż moja ulica… Człowiek, strzennym nie oznacza, że w każdej sprawie mi, inaczej rozumieją kluczowe pojęcia debaty
autoportret 2 [37] 2012 | 49
3. o
tw
ic
nt
es
cz
u
e
n
w
ty
k
A
i niewłaściwie odczytują wzajemne intencje. e.ch.: Ja częściej zabieram głos jako organiza- organizacja ma zwykle trochę skuteczniej-
Odnoszę wrażenie, że to nie jest konflikt twórczy, cja pozarządowa niż jako obywatelka. Na tym sze niż pojedynczy obywatele narzędzia do
o którym pisał Markus Miessen w swojej książce polega moja praca oraz działalność społeczna. prowadzenia dialogu z władzami. Chociaż są
The Nightmare of Participation, przenoszący debatę Wypowiadam się w imieniu mojej organiza- oczywiście bardzo kompetentni obywatele
publiczną na wyższy poziom. Wydaje się, że cji, ale też często w imieniu szerszego grona i mało kompetentne organizacje pozarządowe.
w naszej debacie o mieście nie jest możliwy nawet ngo – Krakowskiego Porozumienia Organiza- Jednym z narzędzi, jakimi mogą posługiwać się
dobry konflikt, a co dopiero konsensus. cji Obywatelskich. Nie mogę powiedzieć, że organizacje w dialogu z władzami, są Komisje
jesteśmy zawsze i wszędzie poważniej trakto- Dialogu Obywatelskiego. Do powołania takiej
e.ch.:To jedna rzecz. Drugą jest nieumiejęt- wani w dyskusji niż pojedynczy, niezrzeszeni komisji w Krakowie potrzeba minimum ośmiu
ność prowadzenia debaty. W dobrej debacie obywatele. Ostatnio prowadziłam szkolenie organizacji. Pojedynczy obywatel tego instru-
punktem wyjścia jest akceptacja każdego, kto na temat modelu współpracy miasta z organi- mentu nie ma. Jest również „specjalna” Uchwa-
ma inne zdanie. zacjami pozarządowymi i tam usłyszałam za- ła o konsultacjach z organizacjami w sprawie
rzut, że ngo uzurpują sobie prawo mówienia niektórych polityk samorządowych – to
a.m.: Kto kogo powinien nauczyć debatowania? w imieniu obywateli. Więc nie zgodziłabym narzędzie również zarezerwowane dla ngo. Ale
się z twoimi spostrzeżeniami, że organizacje już w sprawach przestrzeni, w konsultacjach
e.ch.: Gdy nie rozumiemy się nawzajem, po- pozarządowe (czy lepiej może mówić: społecz- planów zagospodarowania przestrzennego
trzebny jest moderator, przewodnik, tłumacz. ne) są lepiej traktowane przez urzędników uwaga zgłoszona przez ngo i spostrzeżenie
Osoba lub instytucja. Warto do tego wyzwania miejskich niż pojedynczy mieszkańcy. Trzeba pojedynczego mieszkańca mają podobną wagę.
podejść systemowo. Być może w tej roli spraw- by zbadać, ile pozytywnie zweryfikowanych
dziłyby się organizacje pozarządowe. uwag zgłoszonych zostało przez organiza- Jest też oczywiście aspekt psychologiczny,
cje, a ile przez obywateli. Patrząc z punktu potwierdzający twój punkt widzenia. Już sam
a.m.: Bywając na różnych spotkaniach, które widzenia Uchwały Rady Miasta o konsulta- fakt, że ludzie się zorganizowali w formal-
w intencji organizatorów miały być debatami nad cjach społecznych przy realizacji inwestycji ną strukturę stowarzyszenia, nawet takiego
sprawami miasta, obserwuję powtarzający się miejskich – nie ma różnicy między organiza- bez osobowości prawnej, że po drodze na-
scenariusz. Z jednej strony urzędnicy miejscy oraz cjami a indywidualnymi osobami, co więcej byli umiejętności dialogowania, wspólnego
radni, których zresztą mieszkańcy wrzucają do mieszkańcy mają inicjatywę uruchomienia podejmowania decyzji, procentuje w procesie
jednego worka z urzędnikami, tracąc tym samym konsultacji, a organizacje nie. współdecydowania na szerszym forum. Za-
potencjalne wsparcie ze strony swoich przedstawi- pewne jest i tak, że urzędnicy współpracujący
cieli; po drugiej stronie mentalnej barykady okopują a.m.: No tak, ale ty możesz powiedzieć: występuję z mieszkańcami liczą się bardziej (może nie do
się mieszkańcy. Przez pewien czas odbywa się coś w imieniu 50, 100, 500 członków mojej organizacji, końca świadomie) z głosami ngo niż pojedyn-
na podobieństwo przeciągania liny – bez szans na a ja wypowiadam się najwyżej w imieniu kilku moich czych osób.
dialog. Po chwili z grona mieszkańców wyłania się sąsiadów. Nawet nie wiem, czy mogę ich reprezen-
trzeci aktor: organizacja pozarządowa. Jej przedsta- tować… To jednak nie to samo. a.m.: A może ngo jest po prostu bardziej skuteczna?
wiciel zabiera głos, używając formalnego języka Determinacja obywatela, nawet bardzo radykalne-
przyczyn i skutków, zamiast skarg i pobożnych e.ch.: Możesz założyć komitet. Wystarczy, że go, kiedyś się kończy. A organizacja, dzieląc zadania
życzeń padają pomysły i bardzo konkretne pytania. zbierzesz ich podpisy. między swoich członków, może dłużej drążyć
I oto obywatele widzą, że po ich stronie walczy ktoś, sprawę.
kto używa języka ustaw i kogo urzędnicy traktują a.m.: A jak nie mam podpisów?
mniej protekcjonalnie niż ich. NGO-sy wydają się e.ch.: Łatwej też zarzucić partykularyzm
bardziej upoważnione niż pojedynczy obywatel e.ch.: To gorzej (śmiech). Chcę tylko powie- i skompromitować roszczenia pojedynczego
do wypowiadania się w imieniu zbiorowości, czyli dzieć, że niezależnie od twojego odczucia, obywatela niż całej organizacji.
używania komunikatu my. Czy aby mieć wpływ na ngo nie ma żadnych forów. W ustawie o kon-
wizerunek i funkcjonowanie miasta, mieszkańcy sultacjach społecznych ngo równa się poje- a.m.: Oprócz mieszkańców, organizacji pozarządo-
powinni zapisywać się do organizacji społecznych? dynczy obywatel. Mogę się zgodzić z tobą, że wych, radnych i urzędników na scenie konsultacji
autoportret 2 [37] 2012 | 50
4. Zespół Biura Inicjatyw Społecznych (BIS) , którego
prezesem jest Ewa Chromniak
społecznych występują także eksperci. Jaka jest ich
rola? Czy ekspert może być narzędziem manipulacji
zwykłymi obywatelami?
e.ch.: Ekspertów na ogół powołuje i włącza do
debaty urząd miasta lub gminy. Źle się dzieje,
kiedy dochodzi do konfrontacji ekspert–
mieszkańcy. W takiej debacie obywatele są na
straconej pozycji wobec żonglującego danymi
fachowca. Bywa, że eksperta powołuje strona i podstawową – bo nie chodzi o ekspercką – po- wydaje się, że partycypacja bardziej ludziom
obywatelska (na przykład Komisja Dialogu zyskać. Do tego dochodzi nieznajomość samego szkodzi niż pomaga. Ale tylko uczestnicząc,
Obywatelskiego lub organizacja pozarządo- procesu debaty i narzędzi partycypacji. Może stąd możemy, jako obywatele, czegoś się na-
wa). Rola eksperta w debacie jest uzasadnio- ta ułomność naszych debat i konsultacji? uczyć. Bo jak mieszkaniec miałby zdobywać
fot.: archiwum bis
na, pod warunkiem, że zadbamy o właściwy wiedzę potrzebną mu do współdecydowania
kontekst dla jego wypowiedzi. Niewątpliwie e.ch.: Czy należy za ten brak wiedzy winić w sprawach miasta? Chodzić na szkolenia?
ma sens debata fachowców reprezentujących obywateli? Przeczytać książkę o architekturze?
różne punkty widzenia na dany problem,
dotyczący na przykład przestrzeni publicznej. a.m.: A kogo? a.m.: Ale żeby uczestniczących uczyć, potrzeb-
Pozwala to uczestnikom debaty lepiej zrozu- ny jest pomysł na element edukacji w debacie
mieć złożoność sprawy. Jednak „wystawienie” e.ch.: W ilu szkołach uczniowie ćwiczą społecznej.
swojego eksperta wobec grupy nieprzygoto- debatę oksfordzką? W ilu uczy się skuteczne-
wanej do dyskusji na poziomie detali ociera go dialogowania? A w ilu można się czegoś e.ch.: Tak! I jeżeli taki pomysł się pojawi, ze
się o manipulację. Dotyczy to zarówno grup dowiedzieć o planowaniu przestrzennym? strony obywatela ważna i konieczna będzie
obywatelskich, zaskakujących urzędników gotowość do poszerzania swoich kompe-
„swoim” ekspertem bez dania im możliwości a.m.: No szkoła nie nauczyła, ale… tencji, a władze miejskie powinny zadbać
wcześniejszego zapoznania się z ekspercki- o to, żeby mieszkańców w potrzebną wiedzę
mi argumentami, jak i urzędników, którzy e.ch.: Władze miejskie przedstawiają obywa- wyposażyć. Powinno to być traktowane
w konfrontacji z mieszkańcami wytaczają jak telom jako przedmiot konsultacji opasłe tomy jako wyrównywanie szans mieszkańców
działo na przykład fachowca od planowania dokumentów napisane prawniczym językiem w procesie dialogu z ekspertami i urzędni-
przestrzennego lub ekologii. Powinna obowią- – to też nie ułatwia sytuacji. kami. Trzeba mieszkańców w tym procesie
zywać zasada: ekspert kontra ekspert. Plus wzmocnić, tak by oprócz wiedzy na temat
kultura dialogu, oczywiście! a.m.: Kto jest więc odpowiedzialny za to, że my, przedmiotu debaty poznali również narzę-
mieszkańcy, nie wiemy tego, co powinniśmy dzia dialogu społecznego. To jest rola władz
a.m.: Chciałabym się z tobą podzielić jeszcze jedną wiedzieć, i nie umiemy odnaleźć się w procesie miejskich.
rozterką obywatelską, dotyczącą przestrzeni pu- partycypacji publicznej?
blicznych miasta. Ta sama rozterka dotyczy zresztą a.m.: Czy w naszym mieście władze się z tego
wszystkich innych tematów debaty publicznej. e.ch.: Z tego,co mówisz, wynika, że zadania wywiązują?
Mieszkaniec, taki jak ja, biorąc udział w debacie, większość ludzi nie powinna się w ogóle
dysponuje niewielką wiedzą na temat planowania odzywać, bo nie są ekspertami. Jednak e.ch.: Nie.
przestrzennego. Na żadnym etapie edukacji szkol- w partycypacji chodzi, moim zdaniem,
nej takiej wiedzy mi nie zapewniono. Ludzie mają raczej o proces niż o gotowy rezultat. Budo- a.m.: To krótka i radykalna odpowiedź. Mało opty-
prawo do decydowania o przestrzeni publicznej, wanie wspólnej perspektywy my, złożonej mistyczna jak na koniec wywiadu. Potraktujmy ją
ale sami czują, że wielu rzeczy o niej nie wiedzą. z elementów: my-mieszkańcy, my-radni nie jako zarzut, ale jako diagnozę ważnej potrzeby
Nie wiedzą też, skąd potrzebną wiedzę, konkretną i my-urzędnicy, to proces bolesny. Czasem społecznej. Bardzo ci dziękuję za rozmowę.
autoportret 2 [37] 2012 | 51