SlideShare una empresa de Scribd logo
1 de 11
Descargar para leer sin conexión
Kwantologia stosowana - kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 11.6 - początek-środek-koniec.
Zerknie człowiek na rzeczywistość, zerknie drugi - i się zaduma tak
detalicznie.
Bo to już w tej światowej sprawie wie, że to się generalnie wszystko
zaczyna - nawet wie, że się kończy - a też świadomość posiada, że i
środek zmiany w niej się zawiera. Takie ogólne ustalenie obserwator
z obserwacji otocznia w jego każdym szczególe wyprowadza. I nic się
z tego schematu nigdy i nigdzie nie wyłamuje.
Tylko że, widzicie ludki kochane, jak się onemu człowieczemu komuś
zachce, że on ten początkowy punkt postanowi wyznaczyć, znaczy się
chce powiedzieć, że tak a tak, że tu a tu początek się zdarzył - i
że to wyglądało tak i nie inaczej - kiedy on tego docieka, to takie
niby proste pragnienie logiczne, widzicie, ono wielce problematyczne
się okazuje do zrealizowania.
Niby proste to, niby początek zawsze opisuje widziane - a go trudno
w szczegółach złapać. Bo jak się człowieczek w sobie zaprze i jak
zacznie drobić okolicę, jak pocznie szukać cegiełki najmniejszej z
najmniejszych, która całość widzialnej faktografii fizycznej buduje
i wyznacza - to się okazuje, że jej w badaniu trudno się dopracować,
że jej prawdą głęboką nawet nie ma, że ona się jakoś statystyczna
pokazuje, pogmatwana, splątana i że jej dopaść nie można. Itd.
A przecież początek, to już wiadome, w tym wszystkim i każdym jest
- a jednak go nie ma. On ma być, ale go w badaniu najdokładniejszym
nie widać. I kłopot po całości.
I co, ludkowie - myślicie, że można tak to zrobić, że to się jednak
tego początku dojdzie - myślicie, że można do wszechświata linijkę
lub podobne przyłożyć i powiedzieć, że to jest faktem początkowym i
najpierwszym, a to już dalsze i odrębnie kolejne?
Nie, ludkowie, to się nie sprawdza, w ten deseń to nie idzie. Tak w
energetycznym zamieszaniu początku się nie ustali, końca dojść się
nie dojdzie, a i środek umknie z widzenia. Tu inaczej się za temat
trzeba zabrać.
Jak to zrobić, gdzie początku wszelakiego i lokalnego szukać, co za
punkt oparcia potraktować i się na nim zawiesić w analizie?
Trzeba, ludkowie, wyjść od tej nieskończonej i wiecznej jedności, od
Kosmosu oraz jego przemian rozpocząć. - Nie, ludkowie, ja wam tutaj
szczegółami główek zapełniał nie będę, to na inną bajkę nie bajkę.
Ale jeno wspomnę, że jest sobie takie dla fizyka jednorodne i się w
nieskończoność a wieczność rozciągające pole energii - czegoś, się
znaczy. On to pole w swoim wewnętrznym światowym grajdołku ustala i
widzi jako jedyne i niepodzielne - i w ogóle nic więcej nie widzi,
bo mu w obrazie mgła i ściana wyrasta. Albo i ściana pojęciowa.
I dla niego ta polowa abstrakcja w maksymalnym zakresie przeszkadza
- dlatego on ją sobie upraszcza, ze scalonego w jedność wspomnianą,
w jedność skondensowaną i nieskończenie polową niepotrzebne elementa
usuwa, je jako zbędne do kosza rzuca - i już nieskończonością się
nie przejmuje. Bo mu się w tym podliczeniu wówczas wszystko zgadza.
I jest dobrze, niech fizyk tak sobie robi.
Jednak my, ludkowie moi, żadnym sposobem nie możemy czego podobnego
upraszczającego w poszukiwaniu początku porobić - nie, i nigdy nie.
Nam, ludkowie, nieskończona wieczność absolutnie jest w poznawaniu
konieczna, a i pole energetyczne także ma mieć ten szeroki na bezkres
nieskończony ciąg. Że to pole dla fizyka jedno i jedyne, i że tylko
lokalnie jakoś dziwnie dynamiczne - to jego kłopot, jego problem do
odrzucenia. Ale nie dla nas.
My już wiemy, ludkowie, my już wiemy, że Fizycznie to pole to żadna
jedność - że to tylko tak dla onego fizyka się podobnie obrazuje, że
to tak się za jego wzorami ciągnie. - To jedność dla niego, ale nie
dla nas.
Bo my wiemy, że to wzorami zostało scalone, że to zawiera realnie w
sobie różne stany skupienia i że jest bezkresne - ale też nie zawsze
w tym onym Kosmosie leniwe i spokojne.
My wiemy, że takie "pole kwantowe" to logiczna jedność konieczna w
pojmowaniu, ale Fizycznie stan bardzo różnorodny, lokalnie w sobie
dynamiczny, a i całość snująca się po kosmicznej nieskończoności w
wielkim i jeszcze większym ruchu, bo nic tego nie hamuje. My wiemy,
że pole lokalnie - ale i według rytmu generalnej zasady przemian w
ewolucji coś buduje - i że to coś to tylko i zawsze inny wobec tej
w tle obecnej eterycznej jedności stan skupienia. Pole i jego fakty
elementarnie jednostkowe to tło, w którym i wobec którego, skutkiem
nacisku-docisku, coś się w większe coś skupia - i że to jest już w
tej nieskończoności zauważalne. A jak się jeszcze to dociśnie, to i
nawet dla fizyka to się pokaże jakim tam elementem.
My to już wiemy.
Ale i wiemy także, ludkowie mili, że jak tych dociskających linii w
działaniu jest kilka, najlepiej żeby było osiem, bo z każdej strony
wówczas dociska i równomiernie to tak idzie po całości - to w takim
naciskaniu warstw i dociskaniu elementów jednostkowych logicznie, że
w takim dzianiu się w nieskończoności sfera się zbuduje. Tak się w
bezkresie wyznaczy zakres lokalny - który dalej będzie pompowany z
tej zewnętrznej, ale podprogowej już eteryczności. I że jak to tak
sobie trwa i trwa, a długo to trwa, to się wnętrze tej skończonej w
polu energetycznym komplikującej się struktury - że ono się coraz
bardziej i bardziej zapełnia.
I też wiemy, że jak się to tak dopełnia, to się wnętrze zagęszcza i
że rośnie ciśnienie, a jak ono ma już wartość progową, czy kolejną
progową - to jakieś namacalne w obserwacji się pokazuje. I sobie to
tak się dzieje i dzieje.
A fizyk, to też wam wiadome ludkowie - on widzi to sobie w teleskopie
lub wzorem jako tę ścianę i mgłę stworzenia, bo mu żadnym sposobem
w dalsze spojrzeć się nie daje. Jak próbuje, to o logiczną ścianę się
potyka - a nawet od niej odbija, bo przecież on uparty w badaniu. I
jest dla niego jedność po całości - i tak w nieskończoność to się
mu pokazuje.
Czyli, ludkowie, już wiadomo, dlaczego fizyk to tak notuje w swoim
zakresie obserwacyjnym, dlaczego jego widok poprawny w sobie tak po
generalnym jest stwierdzeniu - ale i już wiecie, że to zarazem też
błędne po całości. I że trzeba to pilnie w analizie podzielić sobie
na etapy i progowe punkty przejścia - podzielić po to, żeby poznać
i w detalach zrozumieć.
Bo jak tego nie przeprowadzicie, ludkowie mili, jak dalej w jedność
i nieskończoność będziecie zapatrzeni - cóż tu powiedzieć, ściana i
koniec. I blada wasza.
Logiczna jedność musi być podzielona na Fizyczne etapy. Musi.
I to tam, ludkowie mili, należy szukać i wyznaczać stan początku w
tej naszej wędrówce poprzez świat i logikę.
To w takiej pierwszej oraz już ten wszechświat oznaczającej warstwie
kwantów logicznych czegoś, które poczęły tworzyć sferę - tam (ale i
tutaj) trzeba nam ustawić początek wszystkiego, tak w naszym obrazie
istotny. Bo nas samych zapoczątkowujący.
I co tutaj ważne a bardzo istotne, był to - i jest to początek już w
podwójnym znaczeniu: początek zaistnienia wszechświata, ale również
początek stanu nośnego, początek w rozumieniu "cegiełki tworzącej"
to wszystko tutejsze.
Tak, ludkowie, tego początku nie sposób opisywać tylko jako momentu
w zmieniającym się nieskończonym a logicznym polu, to nie wyłącznie
"pierwsza chwila" - ale i element jednostkowy tworzenia. Bo żeby ta
chwila zaistniała, musi być coś, co ją tworzy - i musi to być stan
fizycznie namacalny (mierzalny konkret w ruchu).
Ale, ludkowie, tak dla szerszego waszego spojrzenia na rzeczywistość
i na wszystko, na kilka zdań i akapitów zostawmy początek w warstwie
jego wstępnej, pomińmy już po wielekroć opisywane dopompowywanie i
zagęszczanie się wszechświatowej budowli z jej progami i atomami (i
podobnymi) - a obecnie, dla dopełnienia obrazu, zajmijmy się stroną
końcową, czyli ostatnią warstwą. To ma znaczenie.
Bo co się dzieje, jak już fala zdarzeń osiągnie maksymalne swoje w
ewolucji zbiegnięcie, jak osiąga stan punktu i osobliwości? Tak, to
oczywiste, ludkowie mili - proces ani na mgnienie się fizyczne nie
zatrzymuje, nic i nigdzie nie wypada z tej ogólnej rzeczywistości,
to nie żadne tunelowanie w nie wiedzieć gdzie i kiedy - tylko się
zmiana toczy analogicznie i symetrycznie do etapu kondensowania oraz
scalania, toczy w rytmie i toczy dalej.
A to "dalej", ludkowie, oznacza, że toczy się do przodu - i zawsze i
tylko proces się toczy "do przodu". A jak może się dociśnięta tak
po całości w osobliwość sfera zmieniać i do przodu zmieniać? - Ależ
tak, wybucha. Jak nie ma w otoczeniu siły, która ją wcześniej w ten
osobliwy punkt wciskała i dociskała, jak już nic nie hamuje zmiany
w jej zachodzeniu - to ta zmiana wybucha. Toczy się dalej w takim
samym rytmie, tylko że podprogowo. Taka sfera, teraz już uwolniona
od nacisku, uzyskując wolny tor ruchu, traci warstwa po warstwie i
zawsze warstwami swoje zasoby - osobliwość tymi samymi jednostkami,
które wyznaczały pierwszą warstwę wszechświata w kosmicznym polu -
tymi samymi jednostkami wybucha w otoczenie. Tam i brzegowo się do
wnętrza to dostało, dotarło pod naciskiem kolejnych warstw zmiany
idących z zewnątrz aż do maksimum skupienia - i wybucha. Aktualnie
idzie fala "wybuchu" do brzegu maksymalnego rozdrobnienia, do brzegu
wszechświata.
I ta fala,ludkowie, zasila podprogowo tymi jednostkami wszystko we
wnętrzu. Zasila eteryczne tło, którego fizyk nie może postrzec ani
pomierzyć - choć ustala efekt istnienia tego zakresu: jako wybuch i
oddalanie się wszystkiego od wszystkiego. I to w narastającym tempie,
coraz szybciej się to dzieje. Dla niego "eter" i tło to niedostępny
poziom skupienia w polu jednostek - przecież on widzi tylko i zawsze
złożenie. Taka w sobie elementarna cegiełka warunkuje jego poznanie,
ale pozostaje poza obserwacją.
I idziemy dalej, ludkowie - co się dzieje z taką oddalającą się od
dna świata falą? Oczywiście dąży do brzegu. Ale, jak to padło, ten
wybuchający wewnętrznie osobliwy punkt zasila tło świata, a to ma
takie znaczenie, że to tło - choć logicznie w każdym kierunku takie
samo i jednorodne - lokalnie i fizycznie się skupia. - Ot, jakieś w
tym polu się zawirowanie zrobi, coś wessie w ten lej - i dalej się
to fizyką pokaże, fotonem, elektronem czy atomem, to już mniejsza
ze szczegółami. Jest wir, jest zagęszczanie się pod naciskiem tła,
więc jest cząstka namacalna. Proste? Proste.
I to tak, ludkowie, dzieje się i dzieje, długo się dzieje. Nim taka
jednostka i cegiełka wszystkiego się od osobliwości oddali i tego
brzegu świata dojdzie - oj, to po wielekroć w szamotaninie bardzo i
bardzo skomplikowanej - w takim zapętlaniu się i kołowaniu - ona w
najróżniejsze elementy wejdzie jako składowa. Coś zasili podprogowo
i poniżej obserwacji, chwilę w tym czymś pobędzie, w nim się także
przemieszczając i zapętlając po niezliczone - i się oddali. Ale się
tylko oddali, zauważcie, do tego wzmiankowanego tła, bo dalej uciec
nie może, nie ma jak. Przecież to tło jednorodnych i takich samych
w budowie jednostek. Ono zapchane do ostatniego miejsca - i choć w
nim też pustki, nicości sporo - ale tylko tyle, że ten ruch może w
strukturze się odbywać, ale nie więcej. Czyli nie ma jak taka sobie
wolna chwilowo jednostka gdzie chce się dostać, nigdzie się z układu
w dal niezmierzoną nie wydobędzie, bo przed nią ściana, płaszczyzna
jednorodnego brzegu, co to wszędzie się rozciąga.
I dlatego, za takie kolejne mgnienie dziejów - ona ponownie jest w
coś następnego wciskana. I znów w ciało się wprzęga, i je okresowo
buduje. I tak dalej podobnie.
Ludkowie, nim jednostka brzegową i już faktycznie ostatnią warstwą
wszechświata się stanie - nim będzie już na zawsze z tego świata się
mogła uwolnić, zbuduje tyle skomplikowanych bytów, że ho-ho, i ho.
I wspaniale. Że to dzieje się ubocznie oraz lokalnie? A co to ma za
znaczenie - liczy się to, że możemy o takim procederze pogadać.
Ale, ludkowie, z tym docieraniem fali do brzegu jest jeszcze taki
myk, i on jest obecnie najważniejszy w analizie, że kiedy ta fala
już na ten skraj wszechświata dociera - ona może się oddalić stąd
do wieczności, ale nie musi.
Tak, ludkowie, jedna warstwa świata się złuszczy i jej zagęszczanie
spadnie poniżej wartości progowej, zero-jedynkowej - ale kolejna w
liczeniu warstwa, a to proces logicznie bardzo ścisłe uporządkowany
w zachodzeniu, tu żadna fala przed drugą się nie wepchnie, tu jest
absolutny porządek reguły zmiany - ta kolejna fala już tak sobie w
procesie nie pobiegnie. Bo nie może.
Dlaczego, ludkowie? Ściana, przed tą kolejną i dalszymi warstwami i
falami zdarzeń jest ściana. I to dosłownie ściana, którą buduje ten
wcześniejszy stan brzegowy. Skraj świata złuszcza się ciągle warstwa
po warstwie - tym szybciej to się dzieje, im sfera świata większa -
ale kolejne fale, wewnętrzne, one nie maja wolnego toru ruchu, mają
przed sobą ścianę cegiełek. I nie mogą się przez nią przebić. Bo i
jak? To są takie same jednostki, ściśle ułożone, więc opór jest tu
maksymalny. I dlatego po dotarciu do brzegu fala zmian napotyka na
swojej drodze maksymalny, jednolity stan tła.
Przed taką falą, ludkowie mili, warstwa jednostek i płaszczyzna - i
to skrajnie twarda, nie do pokonania. I to ma konsekwencje.
I co się dzieje? Tak, ludkowie, jedynie możliwy tok zdarzeń, które
do przodu zawsze się toczą - ten jedynie możliwy tor ruchu biegnie
teraz do środka, do wnętrza.
Fala, po dotarciu do brzegu, o ile nie znajdzie się skrajnie, odbija
się od tego brzegu - i wraca ponownie do wnętrza świata. I ponownie
pokonuje-buduje, kolejnymi wciskaniami-dociskaniami, te i inne byty.
Odbita od brzegu fala zasila fizycznie jednorodne tło i się zapętla
w nim, szamoce w drganiach, buduje kolejne ciała, procesy, fakty -
i oddala się od nich.
I zawsze dzieje się to w odniesieniu do tła - tak jako pozyskiwanie
z niego cegiełek, tak jako tracenia do niego elementów.
A co najważniejsze, ludkowie - ten proces jest zawsze logicznie aż
po szczegół uporządkowany, tu nie ma przeskoków, zmiany miejsca lub
podobnych ekscesów. Owszem, fizycznie to mieszanina doskonała, dla
fizyka absolutnie nie do podziału na etapy, jednak logicznie jest to
zmiana w toku zachodzenia - i to zmiana ponumerowana, skwantowana;
tu każda warstwa, każdy element warstwy ma swój numerek na prostej
- i nigdy się go nie może pozbyć.
Fizyk notuje szamotanie "cegiełek" - a to ściśle uporządkowany ruch
"do przodu". I tylko taki.
Zauważcie, jakie to niesie skutki - te są niezwykłe, ludkowie.
Co tu takiego istotnego? - Właśnie to zasilane w tak pojęty sposób
tło wszechświata. Tło czy "eter" w starożytnym nazwaniu.
Przecież, widzicie to?, tak budowane tło, niezależnie od momentu w
procesie wyróżnionego, czy to na samym pierwszym początku - czy na
samym i ostatnim końcu - i zawsze, w każdym etapie pośrednim takiej
światowej zmiany - tu zawsze jest fizycznie to samo i takie samo. I
to zawsze jest zbudowane z "cegiełek".
Czy brzeg wstępny a początkowy, który ten świat zaczyna - czy tylko
brzeg wstępny, który wyznacza jednostkę dowolnie już fizycznie pojętą
(np. "atom") - to zawsze jest ten sam i jednakowy elementami brzeg.
Tło, z którego oraz w którym zaczyna się takie istnienie, to jest to
samo i takie samo. Nie ma znaczenia, co wyróżnię logicznie w zmianie
za początek albo co dla mnie będzie końcem (i co jest przez to tak
istotne w obrazie całości) - te, tak odległe w analizie warstwy i
punkty zmiany, to fizycznie jest składnikiem tła, jednorodnego tła.
Ono jest zasilane i budowane w odmienny sposób na różnych etapach -
czyli raz jako dochodzenia do osobliwości, a raz odchodzenia od niej
- ale efekt jest dokładnie ten sam: tło.
A fizyk tylko i wyłącznie ma do dyspozycji jego elementy. I są to w
jego obserwacji wielkie i skomplikowane "emanacje" tła.
Ludkowie, w sensie logicznym początek i koniec zmiany, dowolnie już
pojętej, nie tylko chodzi przecież o wszechświat, ale zasada odnosi
się do wszelkich bytów - ten początek i ten koniec to to samo, taki
brzegowy "eter" jest zakresem podprogowym wobec fizyki, ale buduje
go niebywale rozciągnięty na etapy pośrednie proces.
Tylko że, zauważcie, jako stan fizyczny (i Fizyczny) jest złączeniem
- nałożeniem się. To jedność.
Warstwa pierwsza i ostatnia, przez fakt, że składają się na nią te
same - oraz zawsze takie same jednostki elementarne - przez ten fakt
początek i koniec jest tym samym w fizycznej obserwacji; początek i
koniec zmiany dla fizyka jest nierozróżnialny.
Coś maksymalnie sobie logicznie odległe - jest fizycznie jednością.
I jest wszędzie.
Czyli, ludkowie, początek i koniec jest wszędzie.
Bo brzeg, czyli najniższy element tworzący dowolny fakt, świat albo
elementy fizyki - jest podpoziomem, tłem, dopełnieniem. Jest zawsze
obecnym przedziałem zmiany, warunkującym istnienie skomplikowanych
konstrukcji - ale niepoznawalnym.
I jest przecież wszędzie, to zawsze tło. Niezależnie co wyróżnię w
badaniu i obserwacji - niezależnie od kierunku działania na pojęty
tak nadprogowy fakt, on posiada dopełnienie - jest dociskany przez
elementy tła-brzegu z każdej strony - bo ciśnie-dociska go do takiej
fizycznej postaci cały zbiór oznaczający tło. I jest to maksymalny
nacisk. Dlaczego? Ponieważ wyciska go z tego tła w fizykę i zakres
obserwowalny całość wszechświata. "W górze", "ponad" jest wszystko,
czego już fizyka nie może dojrzeć, a ponieważ to "waży", i dosłownie
waży, to nawet najbardziej oporne elementy nie mają wyjścia: muszą
się skierować w kierunku, gdzie jest swobodniejszy tor, w stronę, w
którą strumień elementów się kieruje, w którą jest wciskany-wpychany.
Fizyk oczywiście wie, że tego jest ogrom, że widoczne stanowi tylko
cztery procent z całości, ale dopełnienia uchwycić nie może, tła w
jego brzegowym zakresie nie dopracuje się; jednostka jego badania
wygląda tak, ponieważ wszystko wokół na nią ciśnie, ale fizyk tego
docisku nie rejestruje, ponieważ dostępny dla niego jest efekt, nie
przyczyna.
Wszystko dlatego tak wygląda, ponieważ ten ciągły nacisk-docisk tła
istnieje, że jest to tylekroć przywoływany konieczny w zdarzeniach
"hamulec" swobodnego wybuchu. Póki ten nacisk jest, póki zagęszczenie
jeszcze odpowiednie - póty zabudowane w znacznym stopniu jednostki
mogą istnieć. Ale kiedy ciśnienie się obniży i spadnie niżej progu,
to marna nasza, ciemność się pokaże. A później również i dalsze się
rozpadnie - aż do jednostki i tła.
Aż do brzegowej, skrajnej, cegiełkowatej jednostki. I wszystko się
ponownie w początkowe-końcowe pole rozciągnie.
Tak, ludkowie mili, początek i koniec w polu energetycznym jest tym
samym - fizycznie żadnych różnic się nie odnotuje. Tak, to dopiero
logika można się tej kolejności dopracować, warstwę za pierwszą po
całości uznać lub za ostatnią - tak, ludkowie, to obserwator w ten
jednolity przebieg, choć budowany z elementów, porządek zachodzenia
wprowadza. Po co? Żeby sobie zrozumienie zapewnić.
Sam proces biegnie, i niech biegnie, jednak to my go znakujemy oraz
dzielimy - wszyscy razem tak postępujemy w poznawaniu świata, ale i
każdy z osobna.
I musi to być zrobione, ponieważ nas bez tego nie będzie. I naszego
tej rzeczywistej zmiany zrozumienia nie będzie.
Tak, ludkowie, jak my już sobie pospołu czy indywidualizowanie ten
nieskończony i odwieczny strumień elementów oraz zdarzeń ustalimy -
jak go podzielimy na te składowe kwanty - jak go ponumerujemy, a też
wyznaczymy, że ten próg to tyle i to, a ten to już inne - to się na
ten czas przyjdzie zrobić krok ostatni tego zliczania, ten już tak
w sobie ważny po maksimum, bo nas oznaczający.
Tak, ludkowie, na ten koniec to nam przychodzi w tym początku-końcu
punkt środkowy wyliczyć, środek zmiany ustalić i go podkreślić. Bo
ten środek, ludkowie, to ja, to my. To ja-my.
Tak, ludkowie, teraz pytanie zasadnicze, fundamentalnie podstawowe
się pojawia na pierwszym planie i domaga się odpowiedzi: gdzie jest
środek?
Już wiecie, ludkowie, że to nie jest banalne, że to tak prosto nie
idzie i w dowolny deseń losowy się nie układa - już rozumiecie, że
tego byle linijką się nie wyznaczy, że do tego koniecznie wymagana
jest logiczna procedura, i wielce skomplikowana przez swoje proste
zachodzenie. Już się domyślacie, że jak nawet kto nerwowy i się na
rzeczywistość zastawi w celu wyjaśnienia metodą uproszczoną, ta go
w takie zagmatwania pojęciowe wyprowadzi, że się z dylematów żadną
metodą nie wydobędzie.
Już to wszystko i więcej wiecie, ale się środka jednak domagacie -
bo skoro jest początek logicznie ustalony, skoro jest koniec na tej
samej zasadzie pewny - to, nie ma odwołania, środek odcinka zmiany
też musi być. Więc gdzie on się lokuje?
I tu, widzicie ludkowie, taka pewna komplikacja się ewolucyjnie nam
objawia, ona w sobie jak najbardziej zasadna i konieczna, sami zaraz
się w tym stanowisku upewnicie, ale ona jest. Jest i głosi - ludki
słuchajcie - że środek jest wszędzie.
Tak, moi drodzy, środek zmiany wszechświatowej - środek, który nas
też oznacza - onże wszędzie się lokuje. Początek jest wszędzie, też
koniec jest wszędzie - ale i punkt wewnętrzny, środek zmiany już w
takim maksymalnym ujęciu, on również znajduje się wszędzie.
I nie jest to pomyłka. To pewnik.
Tylko, widzicie, jest pewien haczyk w takim obrazie - on prawdziwy w
detalach, tylko że te detale trzeba w odpowiedni sposób pokazać i w
prawidłowych zależnościach umieścić. - Bez tego doprecyzowania może
wszystko się okazać nieostre, rozmyte, problematyczne. A przecież w
ewolucji nic skomplikowane nie jest, biegnie tak prosto, że już nie
może się prostsze dziać.
Co nie znaczy, ludkowie, że to prostackie i że można to byle szkicem
przedstawić. Nie i nigdy.
Więc tak, ludki, zmiana się toczy i toczy - tę wszechświatową sferę
buduje osiem linii, które wtłaczane są warstwa po warstwie w tężę
sferę - one kwant po kwancie wchodzą w związki, "wyciskaj" z tła do
zakresu fizycznego w kolejnych progach coraz to bardziej rozrosłe
w sobie struktury - i w tak, i w takim logicznie opisywanym prosto
przebiegu - a fizycznie smakowanym na wszystkie zmysły i przyrządy
- jest początek oraz koniec, już to wiecie. Te, pozornie tak odległe
maksymalnie od siebie momenty zmiany, są dla badającego otoczenie i
doznającego go fizyka, są tym samym - dla niego to tło-brzeg. Czyli
jednorodność płaszczyzny.
W jego postrzeganiu elementy nakładają się na siebie, w ustaleniach
rejestruje "ścianę", choć to logicznie ciąg różnorodnych zjawisk -
i w efekcie dalej przejść nie może.
Widać w tym ujęciu wszystko, tylko że logicznie to "wszystko" buduje
ogrom zachodzących w czasie i przestrzeni procesów - budują je fale
przemieszczające się od brzegu do brzegu. Fala zapada się do zakresu
osobliwości maksymalnego skupienia - dalej rozpada się do postaci
osobliwości w formie "chmury jednostek" - znów kieruje się do punktu
i osobliwości - i tak po wielokroć.
A wszystko, to tak dla przypomnienia, jest osiem linii tworzących.
Jeżeli ma być dla obserwatora stabilny i trwały obraz, a też jeżeli
on, obserwator, w tym wszystkim ma się pojawić - tych linii musi w
jedność funkcjonalną zbiegać się osiem, takich linii musi być osiem
w postaci energetycznych strumieni.
Osiem składowych procesów buduje coś takiego stabilnego, co to się w
formule "obserwatora" dookreśla; osiem strumieni kwantowych, które
poczynają się z różnych punktów nieskończoności, taki zbiór składa
się w byt. I nie może być ich mniej, i nie może więcej.
I teraz istotne, ludkowie, musicie sobie umysłowo ujrzeć moment, w
którym ta wszechświatowa zmiana, w tym jej galopowaniu od brzegu do
brzegu - że jest taka chwila, kiedy wszystkie linie budujące świat
są w równowadze w tym rozbieganiu-zbieganiu.
To znaczy, że jest punkt-moment, kiedy istnieje tyle samo jednostek
zaangażowanych w stan osobliwości maksymalnego zbiegnięcia - ale i
tyle samo w stan osobliwy maksymalnego rozpadu - czyli że jest "po
równo".
Wszechświat w takim jedynym punkcie zmian zawiera w sobie pełną i
maksymalna tym samym liczbę osi symetrii - i to na każdym możliwym
poziomie analizy. Nie było i nie będzie drugiego tak symetrycznego
momentu w dziejach tej zmiany, każdy inny jest jakoś "zdeformowany".
Tylko w tak pojętym środku świata jest idealna równowaga. I zarazem
jest to środek tegoż świata.
Tylko że, ludkowie, sami to już widzicie, to nie jest geometryczny
środek, to wyznaczony przebiegiem i jego cechami środek toczącej się
zmiany.
Oczywiście w ujęciu fizycznym jest to sfera i jakiś środek można w
niej wykreślić - tylko po co? To w odniesieniu do zaprezentowanego
jest zabiegiem nie tyle zbędnym, co bez znaczenia - liczy się nie
środek kuli wyznaczony linijką, ale jego wartość dla istniejącego.
A to wypada w środku zmiany. Zmiany, podkreślam.
Całość sfery jest jak najbardziej w sobie policzalna, ma jednostki
i na upartego, dla poprawności tej całej wizji oraz odniesienia do
dalszego, tę zewnętrzną średnicę można wyznaczyć, jednak dla naszej
opowiastki liczy się przede wszystkim to, że środkiem tak pojmowanej
ewolucji jest moment-punkt w dziejach, a nie geometria.
Tylko że, ludkowie, to jest jedno podejście do środka, pierwsze do
zanalizowania, ale musi być dopełnione fizyką. Bo środek w ewolucji
ma dwa znaczenia - logiczne, powyżej opisane, ale i fizyczne, także
dla całości istotne.
Bo gdzie ten środek we wszechświecie się lokuje - i jak wygląda?
To już padło: środek znajduje się wszędzie. A dlaczego? Ponieważ w
trakcie przechodzenia fal tworzących rzeczywistość, ich "tkania" w
formule czasoprzestrzeni tego, co uznajemy za rzeczywistość - w tym
przemieszczaniu się od brzegu do brzegu - jeżeli to opisywać jedną
prostą - to "w bok", prostopadle do tego przebiegu i tej prostej -
będzie się realizowała druga prosta: prosta oznaczająca fizykę. To
będzie to wszystko, co widać, słychać, itd.
Zmiana od brzegu do brzegu, od osobliwości do osobliwości dzieje się
prosto - a to oznacza: bezpośrednio, ale ponieważ dzieje się to "w
skali", czyli na dystansie - to tak ubocznie i lokalnie, i w bok coś
się z tego może wyłonić. Coś fizycznego.
Zauważcie, ludkowie, że kiedy osobliwość się rozpada czy zapada, to
przebiega to tylko i wyłącznie jednostkami, kwantami logicznymi, a
więc tylko i wyłącznie w zakresie brzegowym, w zakresie tła. I tym
samym przejście z jednego do drugiego stanu osobliwego jest tylko i
wyłącznie "na styk" - bezpośrednio - jedno w drugie.
I w opisanej tak logicznie zmianie nie ma miejsca na nic więcej - w
tle, na tym podprogowym i maksymalnie skrajnym przedziale zdarzeń,
w zakresie jednorodnych oraz jednakowych elementów, już do niczego
redukowalnych - tu nic więcej się nie zmieści, bo nie może. Wszystko
bardziej skomplikowane jest "w bok", tworzy się jako konieczny tego
przechodzenia od brzegu do brzegu skutek, jest efektem skali świata,
ale to logicznie zdarzenie uboczne. I to dosłownie uboczne.
Zwracam waszą uwagę na ten wniosek: to zdarzenie uboczne. Konieczne,
ale uboczne.
A jak to wygląda fizycznie?
Przede wszystkim dla fizyka to złożenie linii tworzących, to suma w
jego obserwacji jest obecna - nigdy pojedynczy strumień zjawisk. I
to ma znaczenie.
Mówiąc inaczej, fizyk widzi jednostkę i powierzchnię tam, gdzie na
zobrazowaniu logicznym jest mnogość etapów, elementów tworzących i
najróżniejsze zależności; widać wszystko, a to dalece nie wszystko,
i zupełnie nie wszystko.
Po pierwsze - dla fizyka ta logicznie ponumerowana rzeczywistość,
dla niego to doskonała mieszanina. I nic więcej.
Bo dla niego nie ma żadnego więcej. To, co obserwuje, to logicznie
efekty przejść z jednego stanu ściskania i skupienia do innego - i
to w obie strony zmiany. - Dla niego zupełnie nie ma znaczenia, czy
konkretny atom budowany jest po całości czy fragmentami z elementów
należących do jednej, drugiej, czy innej linii zmian - dla niego to
funkcjonalna całość. Co się w logicznym ujęciu liczy, ponieważ można
sobie z tego logicznie wyprowadzić na przykład izotopy i wyjaśnić, z
jakiego okresu pochodzą. Ale dla fizyka to generalnie mało istotne,
liczy się to, że takie izotopy są i że je można badać. Dla fizyka
nie ma znaczenia, czy w badaniu-obrabianiu korzysta z elementów z
warstwy logicznie początkowej, czy z ostatniej - przecież takiego
podziału ani może przeprowadzić, ani musi - dla niego liczy się w
badaniu to, że te elementy są obok i że tworzą kolejną strukturę w
jego zakresie.
Że tak spożytkowane przez niego jednostki to bardzo odległe sobie
"fakty"? To nie ma znaczenie, to poziom tła - poziom logiki - poziom
filozofii.
A to, jako tło badania, nie wchodzi już w badanie. Warunkuje zawsze
zrozumienie, ale jest poza badaniem.
I co ustala w takim pomiarze świata fizyk, który nic nie wie o tym,
że to ponumerowane, że to środek wielowymiarowego i wieloliniowego
toku zmiany?
Wspomnianą doskonałą mieszaninę fizyczną. Nie ma dla niego kierunku
wyróżnionego, nie ma żadnego środka, nie ma żądnego szczególnego w
sobie dziwnego czy odmiennego stanu. A nie ma dlatego, że wszystko,
co postrzega w dowolny sposób (nawet opisując i definiując to jako
fakt początkowy), to tylko i zawsze etap środkowy - oraz wewnętrzny
w zmianie.
Ale teraz głównie chodzi o to, że środkowy.
Przecież wszystko, co może poznać fizyk, to środek - a raczej stany
kolejnych środków, kolejnych punktów przejściowych. Bo wszelkie tak
przez niego wyróżnione fakty, atom czy foton, czy komórka, to etap
przejściowy, wynik tego wypychania w bok z jednorodnego tła. Ale w
jego obserwacji tła nie ma, za to postrzegany element to wszystko.
Ale tego, że to pojawia się dlatego, że zmiana przez kolejne progi
i osie symetrii zmiany przechodzi, to jest ustaleniem spoza zmiany,
logicznym narzutem na zdarzenia - to "siatka kartograficzna", która
musi być narzucona na jednolity przebieg w celu jej zrozumienia.
Fizyk opisuje w szczegółach etap środkowy zmiany, korzysta z niego
w każdej postaci - ale niczego więcej nie ma i nigdy nie będzie miał
do dyspozycji.
Środek zdarzeń to jego płaszczyzna poznania i badania - oraz całość
jego świata.
Czyli, ludkowie, dla fizyka w dowolnym kierunku środek zmiany jest
rozrzucony po niebie jednorodnie - wszędzie te zgęstki widzi jako
obecne i jakoś zgrupowane, ale właśnie obecne. To, że formowały się
ogromnymi dystansami czasu i przestrzeni, to jest wiedza podprogowa
i nieobecna, a nawet fizykowi niepotrzebna. Korzysta z właściwości
i buduje z elementów kolejne struktury, ale wiedza, dlaczego są te
własności i co dalej z nimi będzie - to już nie musi być obecne w
tym spojrzeniu.
Może, bo wiedzieć warto, jednak to już jest poza. To już Fizyka.
Tak, ludkowie, środek jest wszędzie. Fizycznie jest wszędzie w tym,
co uznaje się za "wszechświat".
Fizyk kierując swój przyrząd w dal czy w głąb, widzi tylko-wyłącznie
środkowy etap zmiany - widzi powierzchnię zjawisk. A jak się postara
w budowie przyrządu, to spojrzeniem i czubek góry ogarnie. Ale nie
wie, że to środek wielkiej zmiany, a on sam jest środkiem środka -
nie wie, że jest tło, które to widoczne warunkuje. - Rzeczywistość,
to co się za rzeczywistość uznaje, to wielokrotne złożenie, suma z
głęboko i daleko zamocowanymi fundamentami, to "nałożona" na tło i
jego emanacje fizyczne siatka pojęć, która jest tylko uproszczeniem
i powierzchniowym ustaleniem. Fizycznie dostępne jest wszystko, nic
więcej nie istnieje, ale to tylko wzmiankowany pyłek na szczycie -
to "piana na fali".
Dalsze albo było, albo będzie, zawsze jest tylko-i-wyłącznie chwila
"teraz", ale ona budowana jest na tym, co działo się i wpływa na to,
co zaistnieje.
Jednak dla zapatrzonego w fizykę i w powierzchnię - zapatrzonego w
najbliższe, początek-środek-koniec wydaje się jednym i wszystkim...
Cóż, ludkowie, błądzi. Już to wiecie.
cdn.
Janusz Łozowski

Más contenido relacionado

La actualidad más candente

Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Łozowski Janusz
 
Zbrylenia.
Zbrylenia.Zbrylenia.
Zbrylenia.
kwantologia2
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
kwantologia2
 
Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.
kwantologia2
 
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
kwantologia2
 
Kosmos.
Kosmos.Kosmos.
Kosmos.
kwantologia2
 
Kwantologia 3.3 kosmos.
Kwantologia 3.3   kosmos.Kwantologia 3.3   kosmos.
Kwantologia 3.3 kosmos.
Łozowski Janusz
 

La actualidad más candente (12)

Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.Kwantologia 10.9 – eter, itp.
Kwantologia 10.9 – eter, itp.
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
 
Zbrylenia.
Zbrylenia.Zbrylenia.
Zbrylenia.
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.Jak rozległy jest kosmos.
Jak rozległy jest kosmos.
 
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
Kwantologia 5.1. jak rozległy jest kosmos.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kosmos.
Kosmos.Kosmos.
Kosmos.
 
Kwantologia 3.3 kosmos.
Kwantologia 3.3   kosmos.Kwantologia 3.3   kosmos.
Kwantologia 3.3 kosmos.
 

Destacado (10)

Julie kelly resume[1]
Julie kelly resume[1]Julie kelly resume[1]
Julie kelly resume[1]
 
Academic Transcript
Academic TranscriptAcademic Transcript
Academic Transcript
 
Dagli
DagliDagli
Dagli
 
EDMA Maxcon Credential V1.7
EDMA Maxcon Credential V1.7EDMA Maxcon Credential V1.7
EDMA Maxcon Credential V1.7
 
PRESENTACIÓN SAMUEL
PRESENTACIÓN SAMUELPRESENTACIÓN SAMUEL
PRESENTACIÓN SAMUEL
 
02.02.2016 TEST
02.02.2016 TEST02.02.2016 TEST
02.02.2016 TEST
 
Haikou brochure
Haikou brochureHaikou brochure
Haikou brochure
 
Backend Server Validation
Backend Server ValidationBackend Server Validation
Backend Server Validation
 
Fenella saunders task 6
Fenella saunders task 6Fenella saunders task 6
Fenella saunders task 6
 
Objetivo 6- estrategia 3
Objetivo 6- estrategia 3Objetivo 6- estrategia 3
Objetivo 6- estrategia 3
 

Similar a Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.

Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.
Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.
Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.
Łozowski Janusz
 
Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.
kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
Łozowski Janusz
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.
kwantologia2
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Łozowski Janusz
 
Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.
kwantologia2
 
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Łozowski Janusz
 
pionowo-poziome.
pionowo-poziome.pionowo-poziome.
pionowo-poziome.
kwantologia2
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
Łozowski Janusz
 
Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.
kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
Łozowski Janusz
 
Światło.
Światło.Światło.
Światło.
kwantologia2
 
Kwantologia 2.4 światło.
Kwantologia 2.4   światło.Kwantologia 2.4   światło.
Kwantologia 2.4 światło.
Łozowski Janusz
 

Similar a Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec. (20)

Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4Kwantologia stosowana 4
Kwantologia stosowana 4
 
Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.
Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.
Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.
 
Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.Pompowanie wszechświata.
Pompowanie wszechświata.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.
 
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.kwantologia ...   Wielowymiarowa płaszczyzna.
kwantologia ... Wielowymiarowa płaszczyzna.
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
 
Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.Jedność wszędzie.
Jedność wszędzie.
 
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
Kwantologia 12.6 – jedność wszędzie.
 
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.Kwantologia 5.4   podprogowy – nadprogowy.
Kwantologia 5.4 podprogowy – nadprogowy.
 
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.Kwantologia 3.6   osobliwość niejedno ma imię.
Kwantologia 3.6 osobliwość niejedno ma imię.
 
pionowo-poziome.
pionowo-poziome.pionowo-poziome.
pionowo-poziome.
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
 
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.Kwantologia 8.1   abstrakcje to ja.
Kwantologia 8.1 abstrakcje to ja.
 
Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.Abstrakcje to ja.
Abstrakcje to ja.
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Światło.
Światło.Światło.
Światło.
 
Kwantologia 2.4 światło.
Kwantologia 2.4   światło.Kwantologia 2.4   światło.
Kwantologia 2.4 światło.
 

Más de Łozowski Janusz

Kwantologia ... 0 czyli 1.
Kwantologia ...   0 czyli 1.Kwantologia ...   0 czyli 1.
Kwantologia ... 0 czyli 1.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Łozowski Janusz
 

Más de Łozowski Janusz (20)

Kwantologia ... 0 czyli 1.
Kwantologia ...   0 czyli 1.Kwantologia ...   0 czyli 1.
Kwantologia ... 0 czyli 1.
 
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
Kwantologia ... - NIC-i-COŚ.
 
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię).
Kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię).
 
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
Kwantologia 12.9 – ewolucja (kwantów).
 
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
Kwantologia 12.8 – czasoprzestrzeń abstrakcyjna.
 
Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.Kwantologia 12.7 – pole energii.
Kwantologia 12.7 – pole energii.
 
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
Kwantologia 12.5 – obserwator brzegowy.
 
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
Kwantologia 12.3 – wepchnięci w kanał.
 
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
Kwantologia 12.4 – zasada analogii.
 
Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.Kwantologia 12.1 – obserwator.
Kwantologia 12.1 – obserwator.
 
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
Kwantologia 11.8 – abstrakcja, czyli co.
 
Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.Kwantologia 11.9 – matematyka.
Kwantologia 11.9 – matematyka.
 
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Kwantologia 11.7 – poziomice, izobary, itp.
 
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
Kwantologia 11.4 – prosta-i-punkt.
 
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
Kwantologia 11.2 – byty niematerialne.
 
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.
 
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.Kwantologia 11.1 – x-y-z.
Kwantologia 11.1 – x-y-z.
 
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
Kwantologia 10.7 – ciemna energia.
 
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
Kwantologia 10.8 – skraj wszechświata.
 
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
Kwantologia 10.5 – cząstki wirtualne.
 

Kwantologia 11.6 – początek-środek-koniec.

  • 1. Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 11.6 - początek-środek-koniec. Zerknie człowiek na rzeczywistość, zerknie drugi - i się zaduma tak detalicznie. Bo to już w tej światowej sprawie wie, że to się generalnie wszystko zaczyna - nawet wie, że się kończy - a też świadomość posiada, że i środek zmiany w niej się zawiera. Takie ogólne ustalenie obserwator z obserwacji otocznia w jego każdym szczególe wyprowadza. I nic się z tego schematu nigdy i nigdzie nie wyłamuje. Tylko że, widzicie ludki kochane, jak się onemu człowieczemu komuś zachce, że on ten początkowy punkt postanowi wyznaczyć, znaczy się chce powiedzieć, że tak a tak, że tu a tu początek się zdarzył - i że to wyglądało tak i nie inaczej - kiedy on tego docieka, to takie niby proste pragnienie logiczne, widzicie, ono wielce problematyczne się okazuje do zrealizowania. Niby proste to, niby początek zawsze opisuje widziane - a go trudno w szczegółach złapać. Bo jak się człowieczek w sobie zaprze i jak zacznie drobić okolicę, jak pocznie szukać cegiełki najmniejszej z najmniejszych, która całość widzialnej faktografii fizycznej buduje i wyznacza - to się okazuje, że jej w badaniu trudno się dopracować, że jej prawdą głęboką nawet nie ma, że ona się jakoś statystyczna pokazuje, pogmatwana, splątana i że jej dopaść nie można. Itd. A przecież początek, to już wiadome, w tym wszystkim i każdym jest - a jednak go nie ma. On ma być, ale go w badaniu najdokładniejszym nie widać. I kłopot po całości. I co, ludkowie - myślicie, że można tak to zrobić, że to się jednak tego początku dojdzie - myślicie, że można do wszechświata linijkę lub podobne przyłożyć i powiedzieć, że to jest faktem początkowym i najpierwszym, a to już dalsze i odrębnie kolejne? Nie, ludkowie, to się nie sprawdza, w ten deseń to nie idzie. Tak w energetycznym zamieszaniu początku się nie ustali, końca dojść się nie dojdzie, a i środek umknie z widzenia. Tu inaczej się za temat trzeba zabrać. Jak to zrobić, gdzie początku wszelakiego i lokalnego szukać, co za punkt oparcia potraktować i się na nim zawiesić w analizie? Trzeba, ludkowie, wyjść od tej nieskończonej i wiecznej jedności, od Kosmosu oraz jego przemian rozpocząć. - Nie, ludkowie, ja wam tutaj szczegółami główek zapełniał nie będę, to na inną bajkę nie bajkę. Ale jeno wspomnę, że jest sobie takie dla fizyka jednorodne i się w nieskończoność a wieczność rozciągające pole energii - czegoś, się znaczy. On to pole w swoim wewnętrznym światowym grajdołku ustala i widzi jako jedyne i niepodzielne - i w ogóle nic więcej nie widzi, bo mu w obrazie mgła i ściana wyrasta. Albo i ściana pojęciowa. I dla niego ta polowa abstrakcja w maksymalnym zakresie przeszkadza - dlatego on ją sobie upraszcza, ze scalonego w jedność wspomnianą,
  • 2. w jedność skondensowaną i nieskończenie polową niepotrzebne elementa usuwa, je jako zbędne do kosza rzuca - i już nieskończonością się nie przejmuje. Bo mu się w tym podliczeniu wówczas wszystko zgadza. I jest dobrze, niech fizyk tak sobie robi. Jednak my, ludkowie moi, żadnym sposobem nie możemy czego podobnego upraszczającego w poszukiwaniu początku porobić - nie, i nigdy nie. Nam, ludkowie, nieskończona wieczność absolutnie jest w poznawaniu konieczna, a i pole energetyczne także ma mieć ten szeroki na bezkres nieskończony ciąg. Że to pole dla fizyka jedno i jedyne, i że tylko lokalnie jakoś dziwnie dynamiczne - to jego kłopot, jego problem do odrzucenia. Ale nie dla nas. My już wiemy, ludkowie, my już wiemy, że Fizycznie to pole to żadna jedność - że to tylko tak dla onego fizyka się podobnie obrazuje, że to tak się za jego wzorami ciągnie. - To jedność dla niego, ale nie dla nas. Bo my wiemy, że to wzorami zostało scalone, że to zawiera realnie w sobie różne stany skupienia i że jest bezkresne - ale też nie zawsze w tym onym Kosmosie leniwe i spokojne. My wiemy, że takie "pole kwantowe" to logiczna jedność konieczna w pojmowaniu, ale Fizycznie stan bardzo różnorodny, lokalnie w sobie dynamiczny, a i całość snująca się po kosmicznej nieskończoności w wielkim i jeszcze większym ruchu, bo nic tego nie hamuje. My wiemy, że pole lokalnie - ale i według rytmu generalnej zasady przemian w ewolucji coś buduje - i że to coś to tylko i zawsze inny wobec tej w tle obecnej eterycznej jedności stan skupienia. Pole i jego fakty elementarnie jednostkowe to tło, w którym i wobec którego, skutkiem nacisku-docisku, coś się w większe coś skupia - i że to jest już w tej nieskończoności zauważalne. A jak się jeszcze to dociśnie, to i nawet dla fizyka to się pokaże jakim tam elementem. My to już wiemy. Ale i wiemy także, ludkowie mili, że jak tych dociskających linii w działaniu jest kilka, najlepiej żeby było osiem, bo z każdej strony wówczas dociska i równomiernie to tak idzie po całości - to w takim naciskaniu warstw i dociskaniu elementów jednostkowych logicznie, że w takim dzianiu się w nieskończoności sfera się zbuduje. Tak się w bezkresie wyznaczy zakres lokalny - który dalej będzie pompowany z tej zewnętrznej, ale podprogowej już eteryczności. I że jak to tak sobie trwa i trwa, a długo to trwa, to się wnętrze tej skończonej w polu energetycznym komplikującej się struktury - że ono się coraz bardziej i bardziej zapełnia. I też wiemy, że jak się to tak dopełnia, to się wnętrze zagęszcza i że rośnie ciśnienie, a jak ono ma już wartość progową, czy kolejną progową - to jakieś namacalne w obserwacji się pokazuje. I sobie to tak się dzieje i dzieje. A fizyk, to też wam wiadome ludkowie - on widzi to sobie w teleskopie lub wzorem jako tę ścianę i mgłę stworzenia, bo mu żadnym sposobem w dalsze spojrzeć się nie daje. Jak próbuje, to o logiczną ścianę się potyka - a nawet od niej odbija, bo przecież on uparty w badaniu. I jest dla niego jedność po całości - i tak w nieskończoność to się mu pokazuje.
  • 3. Czyli, ludkowie, już wiadomo, dlaczego fizyk to tak notuje w swoim zakresie obserwacyjnym, dlaczego jego widok poprawny w sobie tak po generalnym jest stwierdzeniu - ale i już wiecie, że to zarazem też błędne po całości. I że trzeba to pilnie w analizie podzielić sobie na etapy i progowe punkty przejścia - podzielić po to, żeby poznać i w detalach zrozumieć. Bo jak tego nie przeprowadzicie, ludkowie mili, jak dalej w jedność i nieskończoność będziecie zapatrzeni - cóż tu powiedzieć, ściana i koniec. I blada wasza. Logiczna jedność musi być podzielona na Fizyczne etapy. Musi. I to tam, ludkowie mili, należy szukać i wyznaczać stan początku w tej naszej wędrówce poprzez świat i logikę. To w takiej pierwszej oraz już ten wszechświat oznaczającej warstwie kwantów logicznych czegoś, które poczęły tworzyć sferę - tam (ale i tutaj) trzeba nam ustawić początek wszystkiego, tak w naszym obrazie istotny. Bo nas samych zapoczątkowujący. I co tutaj ważne a bardzo istotne, był to - i jest to początek już w podwójnym znaczeniu: początek zaistnienia wszechświata, ale również początek stanu nośnego, początek w rozumieniu "cegiełki tworzącej" to wszystko tutejsze. Tak, ludkowie, tego początku nie sposób opisywać tylko jako momentu w zmieniającym się nieskończonym a logicznym polu, to nie wyłącznie "pierwsza chwila" - ale i element jednostkowy tworzenia. Bo żeby ta chwila zaistniała, musi być coś, co ją tworzy - i musi to być stan fizycznie namacalny (mierzalny konkret w ruchu). Ale, ludkowie, tak dla szerszego waszego spojrzenia na rzeczywistość i na wszystko, na kilka zdań i akapitów zostawmy początek w warstwie jego wstępnej, pomińmy już po wielekroć opisywane dopompowywanie i zagęszczanie się wszechświatowej budowli z jej progami i atomami (i podobnymi) - a obecnie, dla dopełnienia obrazu, zajmijmy się stroną końcową, czyli ostatnią warstwą. To ma znaczenie. Bo co się dzieje, jak już fala zdarzeń osiągnie maksymalne swoje w ewolucji zbiegnięcie, jak osiąga stan punktu i osobliwości? Tak, to oczywiste, ludkowie mili - proces ani na mgnienie się fizyczne nie zatrzymuje, nic i nigdzie nie wypada z tej ogólnej rzeczywistości, to nie żadne tunelowanie w nie wiedzieć gdzie i kiedy - tylko się zmiana toczy analogicznie i symetrycznie do etapu kondensowania oraz scalania, toczy w rytmie i toczy dalej. A to "dalej", ludkowie, oznacza, że toczy się do przodu - i zawsze i tylko proces się toczy "do przodu". A jak może się dociśnięta tak po całości w osobliwość sfera zmieniać i do przodu zmieniać? - Ależ tak, wybucha. Jak nie ma w otoczeniu siły, która ją wcześniej w ten osobliwy punkt wciskała i dociskała, jak już nic nie hamuje zmiany w jej zachodzeniu - to ta zmiana wybucha. Toczy się dalej w takim samym rytmie, tylko że podprogowo. Taka sfera, teraz już uwolniona
  • 4. od nacisku, uzyskując wolny tor ruchu, traci warstwa po warstwie i zawsze warstwami swoje zasoby - osobliwość tymi samymi jednostkami, które wyznaczały pierwszą warstwę wszechświata w kosmicznym polu - tymi samymi jednostkami wybucha w otoczenie. Tam i brzegowo się do wnętrza to dostało, dotarło pod naciskiem kolejnych warstw zmiany idących z zewnątrz aż do maksimum skupienia - i wybucha. Aktualnie idzie fala "wybuchu" do brzegu maksymalnego rozdrobnienia, do brzegu wszechświata. I ta fala,ludkowie, zasila podprogowo tymi jednostkami wszystko we wnętrzu. Zasila eteryczne tło, którego fizyk nie może postrzec ani pomierzyć - choć ustala efekt istnienia tego zakresu: jako wybuch i oddalanie się wszystkiego od wszystkiego. I to w narastającym tempie, coraz szybciej się to dzieje. Dla niego "eter" i tło to niedostępny poziom skupienia w polu jednostek - przecież on widzi tylko i zawsze złożenie. Taka w sobie elementarna cegiełka warunkuje jego poznanie, ale pozostaje poza obserwacją. I idziemy dalej, ludkowie - co się dzieje z taką oddalającą się od dna świata falą? Oczywiście dąży do brzegu. Ale, jak to padło, ten wybuchający wewnętrznie osobliwy punkt zasila tło świata, a to ma takie znaczenie, że to tło - choć logicznie w każdym kierunku takie samo i jednorodne - lokalnie i fizycznie się skupia. - Ot, jakieś w tym polu się zawirowanie zrobi, coś wessie w ten lej - i dalej się to fizyką pokaże, fotonem, elektronem czy atomem, to już mniejsza ze szczegółami. Jest wir, jest zagęszczanie się pod naciskiem tła, więc jest cząstka namacalna. Proste? Proste. I to tak, ludkowie, dzieje się i dzieje, długo się dzieje. Nim taka jednostka i cegiełka wszystkiego się od osobliwości oddali i tego brzegu świata dojdzie - oj, to po wielekroć w szamotaninie bardzo i bardzo skomplikowanej - w takim zapętlaniu się i kołowaniu - ona w najróżniejsze elementy wejdzie jako składowa. Coś zasili podprogowo i poniżej obserwacji, chwilę w tym czymś pobędzie, w nim się także przemieszczając i zapętlając po niezliczone - i się oddali. Ale się tylko oddali, zauważcie, do tego wzmiankowanego tła, bo dalej uciec nie może, nie ma jak. Przecież to tło jednorodnych i takich samych w budowie jednostek. Ono zapchane do ostatniego miejsca - i choć w nim też pustki, nicości sporo - ale tylko tyle, że ten ruch może w strukturze się odbywać, ale nie więcej. Czyli nie ma jak taka sobie wolna chwilowo jednostka gdzie chce się dostać, nigdzie się z układu w dal niezmierzoną nie wydobędzie, bo przed nią ściana, płaszczyzna jednorodnego brzegu, co to wszędzie się rozciąga. I dlatego, za takie kolejne mgnienie dziejów - ona ponownie jest w coś następnego wciskana. I znów w ciało się wprzęga, i je okresowo buduje. I tak dalej podobnie. Ludkowie, nim jednostka brzegową i już faktycznie ostatnią warstwą wszechświata się stanie - nim będzie już na zawsze z tego świata się mogła uwolnić, zbuduje tyle skomplikowanych bytów, że ho-ho, i ho. I wspaniale. Że to dzieje się ubocznie oraz lokalnie? A co to ma za znaczenie - liczy się to, że możemy o takim procederze pogadać. Ale, ludkowie, z tym docieraniem fali do brzegu jest jeszcze taki
  • 5. myk, i on jest obecnie najważniejszy w analizie, że kiedy ta fala już na ten skraj wszechświata dociera - ona może się oddalić stąd do wieczności, ale nie musi. Tak, ludkowie, jedna warstwa świata się złuszczy i jej zagęszczanie spadnie poniżej wartości progowej, zero-jedynkowej - ale kolejna w liczeniu warstwa, a to proces logicznie bardzo ścisłe uporządkowany w zachodzeniu, tu żadna fala przed drugą się nie wepchnie, tu jest absolutny porządek reguły zmiany - ta kolejna fala już tak sobie w procesie nie pobiegnie. Bo nie może. Dlaczego, ludkowie? Ściana, przed tą kolejną i dalszymi warstwami i falami zdarzeń jest ściana. I to dosłownie ściana, którą buduje ten wcześniejszy stan brzegowy. Skraj świata złuszcza się ciągle warstwa po warstwie - tym szybciej to się dzieje, im sfera świata większa - ale kolejne fale, wewnętrzne, one nie maja wolnego toru ruchu, mają przed sobą ścianę cegiełek. I nie mogą się przez nią przebić. Bo i jak? To są takie same jednostki, ściśle ułożone, więc opór jest tu maksymalny. I dlatego po dotarciu do brzegu fala zmian napotyka na swojej drodze maksymalny, jednolity stan tła. Przed taką falą, ludkowie mili, warstwa jednostek i płaszczyzna - i to skrajnie twarda, nie do pokonania. I to ma konsekwencje. I co się dzieje? Tak, ludkowie, jedynie możliwy tok zdarzeń, które do przodu zawsze się toczą - ten jedynie możliwy tor ruchu biegnie teraz do środka, do wnętrza. Fala, po dotarciu do brzegu, o ile nie znajdzie się skrajnie, odbija się od tego brzegu - i wraca ponownie do wnętrza świata. I ponownie pokonuje-buduje, kolejnymi wciskaniami-dociskaniami, te i inne byty. Odbita od brzegu fala zasila fizycznie jednorodne tło i się zapętla w nim, szamoce w drganiach, buduje kolejne ciała, procesy, fakty - i oddala się od nich. I zawsze dzieje się to w odniesieniu do tła - tak jako pozyskiwanie z niego cegiełek, tak jako tracenia do niego elementów. A co najważniejsze, ludkowie - ten proces jest zawsze logicznie aż po szczegół uporządkowany, tu nie ma przeskoków, zmiany miejsca lub podobnych ekscesów. Owszem, fizycznie to mieszanina doskonała, dla fizyka absolutnie nie do podziału na etapy, jednak logicznie jest to zmiana w toku zachodzenia - i to zmiana ponumerowana, skwantowana; tu każda warstwa, każdy element warstwy ma swój numerek na prostej - i nigdy się go nie może pozbyć. Fizyk notuje szamotanie "cegiełek" - a to ściśle uporządkowany ruch "do przodu". I tylko taki. Zauważcie, jakie to niesie skutki - te są niezwykłe, ludkowie. Co tu takiego istotnego? - Właśnie to zasilane w tak pojęty sposób tło wszechświata. Tło czy "eter" w starożytnym nazwaniu. Przecież, widzicie to?, tak budowane tło, niezależnie od momentu w procesie wyróżnionego, czy to na samym pierwszym początku - czy na samym i ostatnim końcu - i zawsze, w każdym etapie pośrednim takiej światowej zmiany - tu zawsze jest fizycznie to samo i takie samo. I to zawsze jest zbudowane z "cegiełek".
  • 6. Czy brzeg wstępny a początkowy, który ten świat zaczyna - czy tylko brzeg wstępny, który wyznacza jednostkę dowolnie już fizycznie pojętą (np. "atom") - to zawsze jest ten sam i jednakowy elementami brzeg. Tło, z którego oraz w którym zaczyna się takie istnienie, to jest to samo i takie samo. Nie ma znaczenia, co wyróżnię logicznie w zmianie za początek albo co dla mnie będzie końcem (i co jest przez to tak istotne w obrazie całości) - te, tak odległe w analizie warstwy i punkty zmiany, to fizycznie jest składnikiem tła, jednorodnego tła. Ono jest zasilane i budowane w odmienny sposób na różnych etapach - czyli raz jako dochodzenia do osobliwości, a raz odchodzenia od niej - ale efekt jest dokładnie ten sam: tło. A fizyk tylko i wyłącznie ma do dyspozycji jego elementy. I są to w jego obserwacji wielkie i skomplikowane "emanacje" tła. Ludkowie, w sensie logicznym początek i koniec zmiany, dowolnie już pojętej, nie tylko chodzi przecież o wszechświat, ale zasada odnosi się do wszelkich bytów - ten początek i ten koniec to to samo, taki brzegowy "eter" jest zakresem podprogowym wobec fizyki, ale buduje go niebywale rozciągnięty na etapy pośrednie proces. Tylko że, zauważcie, jako stan fizyczny (i Fizyczny) jest złączeniem - nałożeniem się. To jedność. Warstwa pierwsza i ostatnia, przez fakt, że składają się na nią te same - oraz zawsze takie same jednostki elementarne - przez ten fakt początek i koniec jest tym samym w fizycznej obserwacji; początek i koniec zmiany dla fizyka jest nierozróżnialny. Coś maksymalnie sobie logicznie odległe - jest fizycznie jednością. I jest wszędzie. Czyli, ludkowie, początek i koniec jest wszędzie. Bo brzeg, czyli najniższy element tworzący dowolny fakt, świat albo elementy fizyki - jest podpoziomem, tłem, dopełnieniem. Jest zawsze obecnym przedziałem zmiany, warunkującym istnienie skomplikowanych konstrukcji - ale niepoznawalnym. I jest przecież wszędzie, to zawsze tło. Niezależnie co wyróżnię w badaniu i obserwacji - niezależnie od kierunku działania na pojęty tak nadprogowy fakt, on posiada dopełnienie - jest dociskany przez elementy tła-brzegu z każdej strony - bo ciśnie-dociska go do takiej fizycznej postaci cały zbiór oznaczający tło. I jest to maksymalny nacisk. Dlaczego? Ponieważ wyciska go z tego tła w fizykę i zakres obserwowalny całość wszechświata. "W górze", "ponad" jest wszystko, czego już fizyka nie może dojrzeć, a ponieważ to "waży", i dosłownie waży, to nawet najbardziej oporne elementy nie mają wyjścia: muszą się skierować w kierunku, gdzie jest swobodniejszy tor, w stronę, w którą strumień elementów się kieruje, w którą jest wciskany-wpychany. Fizyk oczywiście wie, że tego jest ogrom, że widoczne stanowi tylko cztery procent z całości, ale dopełnienia uchwycić nie może, tła w jego brzegowym zakresie nie dopracuje się; jednostka jego badania wygląda tak, ponieważ wszystko wokół na nią ciśnie, ale fizyk tego docisku nie rejestruje, ponieważ dostępny dla niego jest efekt, nie przyczyna.
  • 7. Wszystko dlatego tak wygląda, ponieważ ten ciągły nacisk-docisk tła istnieje, że jest to tylekroć przywoływany konieczny w zdarzeniach "hamulec" swobodnego wybuchu. Póki ten nacisk jest, póki zagęszczenie jeszcze odpowiednie - póty zabudowane w znacznym stopniu jednostki mogą istnieć. Ale kiedy ciśnienie się obniży i spadnie niżej progu, to marna nasza, ciemność się pokaże. A później również i dalsze się rozpadnie - aż do jednostki i tła. Aż do brzegowej, skrajnej, cegiełkowatej jednostki. I wszystko się ponownie w początkowe-końcowe pole rozciągnie. Tak, ludkowie mili, początek i koniec w polu energetycznym jest tym samym - fizycznie żadnych różnic się nie odnotuje. Tak, to dopiero logika można się tej kolejności dopracować, warstwę za pierwszą po całości uznać lub za ostatnią - tak, ludkowie, to obserwator w ten jednolity przebieg, choć budowany z elementów, porządek zachodzenia wprowadza. Po co? Żeby sobie zrozumienie zapewnić. Sam proces biegnie, i niech biegnie, jednak to my go znakujemy oraz dzielimy - wszyscy razem tak postępujemy w poznawaniu świata, ale i każdy z osobna. I musi to być zrobione, ponieważ nas bez tego nie będzie. I naszego tej rzeczywistej zmiany zrozumienia nie będzie. Tak, ludkowie, jak my już sobie pospołu czy indywidualizowanie ten nieskończony i odwieczny strumień elementów oraz zdarzeń ustalimy - jak go podzielimy na te składowe kwanty - jak go ponumerujemy, a też wyznaczymy, że ten próg to tyle i to, a ten to już inne - to się na ten czas przyjdzie zrobić krok ostatni tego zliczania, ten już tak w sobie ważny po maksimum, bo nas oznaczający. Tak, ludkowie, na ten koniec to nam przychodzi w tym początku-końcu punkt środkowy wyliczyć, środek zmiany ustalić i go podkreślić. Bo ten środek, ludkowie, to ja, to my. To ja-my. Tak, ludkowie, teraz pytanie zasadnicze, fundamentalnie podstawowe się pojawia na pierwszym planie i domaga się odpowiedzi: gdzie jest środek? Już wiecie, ludkowie, że to nie jest banalne, że to tak prosto nie idzie i w dowolny deseń losowy się nie układa - już rozumiecie, że tego byle linijką się nie wyznaczy, że do tego koniecznie wymagana jest logiczna procedura, i wielce skomplikowana przez swoje proste zachodzenie. Już się domyślacie, że jak nawet kto nerwowy i się na rzeczywistość zastawi w celu wyjaśnienia metodą uproszczoną, ta go w takie zagmatwania pojęciowe wyprowadzi, że się z dylematów żadną metodą nie wydobędzie. Już to wszystko i więcej wiecie, ale się środka jednak domagacie - bo skoro jest początek logicznie ustalony, skoro jest koniec na tej samej zasadzie pewny - to, nie ma odwołania, środek odcinka zmiany też musi być. Więc gdzie on się lokuje? I tu, widzicie ludkowie, taka pewna komplikacja się ewolucyjnie nam objawia, ona w sobie jak najbardziej zasadna i konieczna, sami zaraz się w tym stanowisku upewnicie, ale ona jest. Jest i głosi - ludki
  • 8. słuchajcie - że środek jest wszędzie. Tak, moi drodzy, środek zmiany wszechświatowej - środek, który nas też oznacza - onże wszędzie się lokuje. Początek jest wszędzie, też koniec jest wszędzie - ale i punkt wewnętrzny, środek zmiany już w takim maksymalnym ujęciu, on również znajduje się wszędzie. I nie jest to pomyłka. To pewnik. Tylko, widzicie, jest pewien haczyk w takim obrazie - on prawdziwy w detalach, tylko że te detale trzeba w odpowiedni sposób pokazać i w prawidłowych zależnościach umieścić. - Bez tego doprecyzowania może wszystko się okazać nieostre, rozmyte, problematyczne. A przecież w ewolucji nic skomplikowane nie jest, biegnie tak prosto, że już nie może się prostsze dziać. Co nie znaczy, ludkowie, że to prostackie i że można to byle szkicem przedstawić. Nie i nigdy. Więc tak, ludki, zmiana się toczy i toczy - tę wszechświatową sferę buduje osiem linii, które wtłaczane są warstwa po warstwie w tężę sferę - one kwant po kwancie wchodzą w związki, "wyciskaj" z tła do zakresu fizycznego w kolejnych progach coraz to bardziej rozrosłe w sobie struktury - i w tak, i w takim logicznie opisywanym prosto przebiegu - a fizycznie smakowanym na wszystkie zmysły i przyrządy - jest początek oraz koniec, już to wiecie. Te, pozornie tak odległe maksymalnie od siebie momenty zmiany, są dla badającego otoczenie i doznającego go fizyka, są tym samym - dla niego to tło-brzeg. Czyli jednorodność płaszczyzny. W jego postrzeganiu elementy nakładają się na siebie, w ustaleniach rejestruje "ścianę", choć to logicznie ciąg różnorodnych zjawisk - i w efekcie dalej przejść nie może. Widać w tym ujęciu wszystko, tylko że logicznie to "wszystko" buduje ogrom zachodzących w czasie i przestrzeni procesów - budują je fale przemieszczające się od brzegu do brzegu. Fala zapada się do zakresu osobliwości maksymalnego skupienia - dalej rozpada się do postaci osobliwości w formie "chmury jednostek" - znów kieruje się do punktu i osobliwości - i tak po wielokroć. A wszystko, to tak dla przypomnienia, jest osiem linii tworzących. Jeżeli ma być dla obserwatora stabilny i trwały obraz, a też jeżeli on, obserwator, w tym wszystkim ma się pojawić - tych linii musi w jedność funkcjonalną zbiegać się osiem, takich linii musi być osiem w postaci energetycznych strumieni. Osiem składowych procesów buduje coś takiego stabilnego, co to się w formule "obserwatora" dookreśla; osiem strumieni kwantowych, które poczynają się z różnych punktów nieskończoności, taki zbiór składa się w byt. I nie może być ich mniej, i nie może więcej. I teraz istotne, ludkowie, musicie sobie umysłowo ujrzeć moment, w którym ta wszechświatowa zmiana, w tym jej galopowaniu od brzegu do brzegu - że jest taka chwila, kiedy wszystkie linie budujące świat są w równowadze w tym rozbieganiu-zbieganiu. To znaczy, że jest punkt-moment, kiedy istnieje tyle samo jednostek
  • 9. zaangażowanych w stan osobliwości maksymalnego zbiegnięcia - ale i tyle samo w stan osobliwy maksymalnego rozpadu - czyli że jest "po równo". Wszechświat w takim jedynym punkcie zmian zawiera w sobie pełną i maksymalna tym samym liczbę osi symetrii - i to na każdym możliwym poziomie analizy. Nie było i nie będzie drugiego tak symetrycznego momentu w dziejach tej zmiany, każdy inny jest jakoś "zdeformowany". Tylko w tak pojętym środku świata jest idealna równowaga. I zarazem jest to środek tegoż świata. Tylko że, ludkowie, sami to już widzicie, to nie jest geometryczny środek, to wyznaczony przebiegiem i jego cechami środek toczącej się zmiany. Oczywiście w ujęciu fizycznym jest to sfera i jakiś środek można w niej wykreślić - tylko po co? To w odniesieniu do zaprezentowanego jest zabiegiem nie tyle zbędnym, co bez znaczenia - liczy się nie środek kuli wyznaczony linijką, ale jego wartość dla istniejącego. A to wypada w środku zmiany. Zmiany, podkreślam. Całość sfery jest jak najbardziej w sobie policzalna, ma jednostki i na upartego, dla poprawności tej całej wizji oraz odniesienia do dalszego, tę zewnętrzną średnicę można wyznaczyć, jednak dla naszej opowiastki liczy się przede wszystkim to, że środkiem tak pojmowanej ewolucji jest moment-punkt w dziejach, a nie geometria. Tylko że, ludkowie, to jest jedno podejście do środka, pierwsze do zanalizowania, ale musi być dopełnione fizyką. Bo środek w ewolucji ma dwa znaczenia - logiczne, powyżej opisane, ale i fizyczne, także dla całości istotne. Bo gdzie ten środek we wszechświecie się lokuje - i jak wygląda? To już padło: środek znajduje się wszędzie. A dlaczego? Ponieważ w trakcie przechodzenia fal tworzących rzeczywistość, ich "tkania" w formule czasoprzestrzeni tego, co uznajemy za rzeczywistość - w tym przemieszczaniu się od brzegu do brzegu - jeżeli to opisywać jedną prostą - to "w bok", prostopadle do tego przebiegu i tej prostej - będzie się realizowała druga prosta: prosta oznaczająca fizykę. To będzie to wszystko, co widać, słychać, itd. Zmiana od brzegu do brzegu, od osobliwości do osobliwości dzieje się prosto - a to oznacza: bezpośrednio, ale ponieważ dzieje się to "w skali", czyli na dystansie - to tak ubocznie i lokalnie, i w bok coś się z tego może wyłonić. Coś fizycznego. Zauważcie, ludkowie, że kiedy osobliwość się rozpada czy zapada, to przebiega to tylko i wyłącznie jednostkami, kwantami logicznymi, a więc tylko i wyłącznie w zakresie brzegowym, w zakresie tła. I tym samym przejście z jednego do drugiego stanu osobliwego jest tylko i wyłącznie "na styk" - bezpośrednio - jedno w drugie. I w opisanej tak logicznie zmianie nie ma miejsca na nic więcej - w tle, na tym podprogowym i maksymalnie skrajnym przedziale zdarzeń, w zakresie jednorodnych oraz jednakowych elementów, już do niczego redukowalnych - tu nic więcej się nie zmieści, bo nie może. Wszystko bardziej skomplikowane jest "w bok", tworzy się jako konieczny tego
  • 10. przechodzenia od brzegu do brzegu skutek, jest efektem skali świata, ale to logicznie zdarzenie uboczne. I to dosłownie uboczne. Zwracam waszą uwagę na ten wniosek: to zdarzenie uboczne. Konieczne, ale uboczne. A jak to wygląda fizycznie? Przede wszystkim dla fizyka to złożenie linii tworzących, to suma w jego obserwacji jest obecna - nigdy pojedynczy strumień zjawisk. I to ma znaczenie. Mówiąc inaczej, fizyk widzi jednostkę i powierzchnię tam, gdzie na zobrazowaniu logicznym jest mnogość etapów, elementów tworzących i najróżniejsze zależności; widać wszystko, a to dalece nie wszystko, i zupełnie nie wszystko. Po pierwsze - dla fizyka ta logicznie ponumerowana rzeczywistość, dla niego to doskonała mieszanina. I nic więcej. Bo dla niego nie ma żadnego więcej. To, co obserwuje, to logicznie efekty przejść z jednego stanu ściskania i skupienia do innego - i to w obie strony zmiany. - Dla niego zupełnie nie ma znaczenia, czy konkretny atom budowany jest po całości czy fragmentami z elementów należących do jednej, drugiej, czy innej linii zmian - dla niego to funkcjonalna całość. Co się w logicznym ujęciu liczy, ponieważ można sobie z tego logicznie wyprowadzić na przykład izotopy i wyjaśnić, z jakiego okresu pochodzą. Ale dla fizyka to generalnie mało istotne, liczy się to, że takie izotopy są i że je można badać. Dla fizyka nie ma znaczenia, czy w badaniu-obrabianiu korzysta z elementów z warstwy logicznie początkowej, czy z ostatniej - przecież takiego podziału ani może przeprowadzić, ani musi - dla niego liczy się w badaniu to, że te elementy są obok i że tworzą kolejną strukturę w jego zakresie. Że tak spożytkowane przez niego jednostki to bardzo odległe sobie "fakty"? To nie ma znaczenie, to poziom tła - poziom logiki - poziom filozofii. A to, jako tło badania, nie wchodzi już w badanie. Warunkuje zawsze zrozumienie, ale jest poza badaniem. I co ustala w takim pomiarze świata fizyk, który nic nie wie o tym, że to ponumerowane, że to środek wielowymiarowego i wieloliniowego toku zmiany? Wspomnianą doskonałą mieszaninę fizyczną. Nie ma dla niego kierunku wyróżnionego, nie ma żadnego środka, nie ma żądnego szczególnego w sobie dziwnego czy odmiennego stanu. A nie ma dlatego, że wszystko, co postrzega w dowolny sposób (nawet opisując i definiując to jako fakt początkowy), to tylko i zawsze etap środkowy - oraz wewnętrzny w zmianie. Ale teraz głównie chodzi o to, że środkowy. Przecież wszystko, co może poznać fizyk, to środek - a raczej stany kolejnych środków, kolejnych punktów przejściowych. Bo wszelkie tak przez niego wyróżnione fakty, atom czy foton, czy komórka, to etap przejściowy, wynik tego wypychania w bok z jednorodnego tła. Ale w jego obserwacji tła nie ma, za to postrzegany element to wszystko.
  • 11. Ale tego, że to pojawia się dlatego, że zmiana przez kolejne progi i osie symetrii zmiany przechodzi, to jest ustaleniem spoza zmiany, logicznym narzutem na zdarzenia - to "siatka kartograficzna", która musi być narzucona na jednolity przebieg w celu jej zrozumienia. Fizyk opisuje w szczegółach etap środkowy zmiany, korzysta z niego w każdej postaci - ale niczego więcej nie ma i nigdy nie będzie miał do dyspozycji. Środek zdarzeń to jego płaszczyzna poznania i badania - oraz całość jego świata. Czyli, ludkowie, dla fizyka w dowolnym kierunku środek zmiany jest rozrzucony po niebie jednorodnie - wszędzie te zgęstki widzi jako obecne i jakoś zgrupowane, ale właśnie obecne. To, że formowały się ogromnymi dystansami czasu i przestrzeni, to jest wiedza podprogowa i nieobecna, a nawet fizykowi niepotrzebna. Korzysta z właściwości i buduje z elementów kolejne struktury, ale wiedza, dlaczego są te własności i co dalej z nimi będzie - to już nie musi być obecne w tym spojrzeniu. Może, bo wiedzieć warto, jednak to już jest poza. To już Fizyka. Tak, ludkowie, środek jest wszędzie. Fizycznie jest wszędzie w tym, co uznaje się za "wszechświat". Fizyk kierując swój przyrząd w dal czy w głąb, widzi tylko-wyłącznie środkowy etap zmiany - widzi powierzchnię zjawisk. A jak się postara w budowie przyrządu, to spojrzeniem i czubek góry ogarnie. Ale nie wie, że to środek wielkiej zmiany, a on sam jest środkiem środka - nie wie, że jest tło, które to widoczne warunkuje. - Rzeczywistość, to co się za rzeczywistość uznaje, to wielokrotne złożenie, suma z głęboko i daleko zamocowanymi fundamentami, to "nałożona" na tło i jego emanacje fizyczne siatka pojęć, która jest tylko uproszczeniem i powierzchniowym ustaleniem. Fizycznie dostępne jest wszystko, nic więcej nie istnieje, ale to tylko wzmiankowany pyłek na szczycie - to "piana na fali". Dalsze albo było, albo będzie, zawsze jest tylko-i-wyłącznie chwila "teraz", ale ona budowana jest na tym, co działo się i wpływa na to, co zaistnieje. Jednak dla zapatrzonego w fizykę i w powierzchnię - zapatrzonego w najbliższe, początek-środek-koniec wydaje się jednym i wszystkim... Cóż, ludkowie, błądzi. Już to wiecie. cdn. Janusz Łozowski