1. Kwantologia stosowana – kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 6.8 – Zmysłowy dodatek.
Nie ma co, ogólnie postęp wszechświatowy zachodzi. Tak, prawda, nie
ściemniam, nowoczesność w każda stronę się szerzy. Nie wierzycie?
Nic podobnego w wasze patrzałki nie wleciało, powiadacie - żadnego
postępu nie zauważacie? To ja wam powiem, że chyba źle na te swoje
zmysłowe podłączenia do rzeczywistości patrzycie, sensu głębokiego
w serwisach wiadomościowych nie chwytacie, ot co.
Prawdą jest, że to generalnie i po całości głupotą ociekające, tego
bez uszczerbku na duszy ciurkiem wchłaniać nie sposób, jednak bywa
niekiedy i tak - tak chyba z przypadku - że coś się w okienku ważnego
ukaże.
Więc wyobraźcie wy sobie, że wczoraj, a może wcześniej, taka się w
tym suflowaniu wiadomości ze świata ciekawostka pojawiła - że będą
nowe zmysły. Znaczy się, inaczej do otoczenia się będzie można tu i
tam podpiąć, rozumiecie?
Rozumiecie, ja też rozumiem. Ale pytacie, po cholerę wam jaki wtyk
zmysłowy dodatkowy? Czy to, pytacie, przyrodzonych pięciu, a może
i sześciu, jak głębiej poskrobać - czy tego nie wystarczy? Chodzi z
okolicy do innej okolicy byt człowieczy, fakt i oczywistość - bywa,
że o coś zahaczy lub w coś wdepnie przez nieuwagę, ale normalnie i
po większości to zmysłowe wtyczki się potwierdzają, dają żyć, a też
innym istnienie umożliwiają. Po co więc, dalej się dopytujecie, w
życiorys osobniczy takie nowinki wprowadzać?
I tu, widzicie, wasze zwątpienie w postęp ogólny jest nieuzasadnione
- a nawet i zgubne ono może być. Tak, nie dziwicie się, nie negujcie
i nie odrzucajcie zmysłowego dopełnienia, to konieczność. Taka się
potrzeba szykuje na czas nadchodzący.
Wy sobie weźcie tak na początek myślenia stan i możność obecną, i
co widzicie? Coś tam widzicie, nie ma co zaprzeczać – ale czy się
zastanawiacie, co wy widzicie? Czy macie uświadomienie, że widoków
w takim patrzeniu mało i maleńko, że przez szparkę szeroką tak na
kilka milimetrów wy zerkacie w otoczenie, ha? A w innym zakresie,
tego-tam, widma promieniowania, że tam bezużyteczne całe rejony są
drgań i że je można do obserwacji świata zaprząc - wiecie o tym? A
czy myślicie, że inne zmysłowe dziurki, przez które nasz ten umysł
codzienny bytowość wszelaką doznaje i poznaje, że to wielkie, że w
możliwości szerokie zaopatrzone, co? Imaginujcie wy sobie, że nie i
nie, że to każdorazowo wąski pasek z wielkiego zakresu, wycinek ze
zbioru.
Czyli, rozumiecie, jest zapas, jest możliwość - jest coś istotnego
do pozyskania w celu wiadomym.
W jakim celu, pytacie, wy celu nie widzicie, mówicie. Dla was to w
swojej poszerzonej zmysłowej reprezentacji dalej zbędne, dla was w
tym jaka zboczona nadpotrzeba się pokazuje - dla was to zupełnie i
na zawsze niepotrzebne.
2. Oj, wy, tacy owacy, wstecznie do nowości ustawieni. Wy się swoim i
konserwatywnym światopoglądem nic a nic w ważności zagadnienia nie
wyznajecie, w swoje zaprzeszłe ewolucyjnie możliwości spojrzeniem
kierujecie, a z widoku wam najważniejsze umyka, takie życiowo i po
wszystkiemu najważniejsze. Rozumiecie, najważniejsze.
Widzicie, sprawa w tym, że człowiek czas jakiś już temu z jaskini
był wylazł, tak mu się prehistorycznie zrobiło, że świat zwiedzać
postanowił. Po jakiego on tak w ten świat polazł, to trudno dziś w
całości wiedzieć, ale wylazł. Stąd my dziś skutki tego konsumujemy
i czasami mamy zgagę. A to jakaś cegłówka z dachu spadnie, a to na
drodze mechaniczność pojazdowa się nieoczekiwanie pokaże, tak że w
umysłowości brak sekund na cofnięcie się - a to jakaś energetyczna
elektryka po drucie płynie i nas niewidocznie kopie, sami to znacie,
sami wiecie. A z czego takie zaskakujące zachowanie świata się dla
nas bierze, co? Świata za jego drgawki kwantowe nie ma co obwiniać
– on nic o naszej bytności nie wie, świat ma nas po całości w swoim
nosie, a może i głębiej, rozumiecie.
Nie ma co owijać w słownictwo oraz dowodzić wyższości obecnego nad
możliwym, bo obecne jest - tak po prawdzie - mocno w swojej budowie
wadliwe i ograniczone. Tu nie ma pytania, czy to warto poprawiać i
nowości podpinać, sprawa jest jednoznaczna i oczywista - trzeba. I
tylko zagadnienie techniczne się pojawia, co i gdzie sobie wetknąć
i jak to będzie działało.
Dalej się upieracie, że aktualność starczy. Że może ona taka nawet
i wadliwa, niepełna, że powolna, ale że przecież są inne dodatki i
przyrządowe uzupełnienia. Po co sobie coś doczepiać, jak wystarczy
jaki miernik do druta podpiąć i będzie widome, że tam prądowość w
kierunku płynie; wystarczy uważność zachować i drogę można przejść
nawet w poprzek, o ile policyjna osobowość tego nie obserwuje. Dla
was dalej nadmiar zmysłowy niepotrzebny.
Oj, zatwardzialcy z was, niepoprawne osobowości swoje pokazujecie.
Powiem wam, że przy takiej do świata widoczności szybko się z tego
tutejszego wykasujecie. Nie inaczej będzie, mówię wam.
Widzę, że trzeba wam wszystko jaskrawo pokazać, bez tego zmysłowej
dostawki nie zauważycie w jej konieczności.
Weźcie wy sobie w obserwację taką okoliczność. Ot, było kiedyś tam
w przeszłości, że nasz praprzodek zapalał jaskiniową latarnię, tak
ognisko znaczy się podpalał. I co, powiecie, w tym dziwnego, niech
sobie podpala. Tylko, widzicie, on tam sobie w przeszłości jasność
ogniskową załatwiał przez takie lub owakie czyny, a my dziś widoki
jasnościowe zapewniamy rozpalając stos atomowy. Niby to inny fakt
dziejowy, niby podpalenie stosu drewna w jaskini i stosu atomów to
daleki od siebie moment w dziejowości ogólnej - ale zauważcie, że
podpalający jest ten sam. Po komórkowe szczegóły i zmysłowe wtyki
ten sam, chwytacie? Wiedzy o świecie poza jaskinią przybyło, ale w
reakcjach każdy z nas ciągnie wszystko to, co tamten jaskiniowiec
posiadał, nic więcej nie doszło.
3. Więc teraz sobie zaprezentujcie, że jest ten atomowy kocił i że się
w nim atomy różne rozpędzają tak, że tego dojrzeć nie można - no i
jest problem. Jaki, pytacie? - A bo to przyrządem trzeba badać, a
bo to coś w tym atomowym przepisie na jasność może się pomieszać -
a bo to człek nadzorujący ma swoje powolne patrzałki - a bo to w
mózgowiu tego nadzorcy musi się informacja pojawić, że coś nie tak
poszło - a bo to on musi sytuację przemyśleć - decyzję podjąć - a
to rękę czy inną kończynę uruchomić... Sami widzicie, że to trwa i
trwa, a tam ta atomowa kipiel już się z kotła wylewa. A przecież w
tym przyrządzie może strzałka się nie tak ustawić, a przecież taki
obserwator nadzorujący może się zestrachać i w kącie się będzie na
wszystko wypinać - a to wszelakie inne może się zadziać. Czas tak
potrzebny na reakcję dawno minął, a jej nie ma - i co teraz w swym
zatwardzeniu na postęp powiecie?
Nie ma, widzicie, wyjścia. Można osobiście dodatkowe zmysły sobie
nie fundować i uważać to za fanaberię - można. Ale zbiorowo już na
taką postawę nas nie stać, nie wolno odrzucać czegoś, co wspomoże
w kontrolowaniu świata w jego najszybszych i skrytych dla nas dziś
rejonach - po prostu nie można tego odrzucić. Zauważcie, że obecny
czas reakcji w świecie, który technicznie sami sobie budujemy, to
coraz mniejsze przedziały, tu już pośrednictwo przyrządu zupełnie
nie wystarczy, od chwili pomiaru do reakcji zrealizuje się bardzo
długi odcinek czasu, którego nie wolno tracić - bo to być albo nie
być, rozumiecie?
Najlepiej bezpośrednio i maksymalnie "od razu", więc w najkrótszym
od zaistnienia faktu czasie dokonać potrzebnej korekty - a to może
zapewnić osobiste, zmysłowe obserwowanie zjawisk. Każdy pośrednik,
co by nim nie było, obserwuje świat po swojemu i dla siebie, a tu
liczy się maksymalna dokładność, liczy się każde tyknięcie zmiany,
ponieważ świat pędzi. Coraz szybciej pędzi.
A weźcie jeszcze i to pod uwagę, że nie tylko o szybkość reakcji w
chwili stresowej chodzi, ale również o poszerzenie zakresu takiej
obserwacji. Obecnymi zmysłami można odebrać mało, tego podkreślać
nie trzeba - a jeżeli coś się ważnego dzieje daleko? Gdzieś tak na
krańcu skali, to co, tylko przyrząd? A jak narzędzie nie włączone,
jak sfiksowane w swoich wskazaniach - ale przede wszystkim, jeżeli
nawet sprawne, to pozostaje pytanie, co ono tak naprawdę pokazuje i
co to za wiadomość? - Jeżeli można daleko i głęboko sięgnąć, jeżeli
można to poprowadzić osobiście, to warto taką szansę wykorzystać.
Dla wiedzy, co się w tych innych regionach dzieje. A po drugie, żeby
w razie czego być przygotowanym. Prawda?
Jeszcze widzę, że się zastanawiacie - jeszcze się wahacie, czy taka
zmysłowa rozbudowa jest konieczna. Już widzicie, że to niezbędne w
okolicznościach, że wspomoże, że inaczej można istotny element się
w otoczeniu dziejący przeoczyć lub nie docenić - ale cielesnej się
zmiany obawiacie. Też najpoważniejszy dylemat wyciągacie ze swojego
arsenału obronnego: czy to będzie jeszcze człowieczy byt?
Ech, wy, tacy owacy, a co to ma za znaczenie? Czy liczy się taka i
na zawsze taka sama cielesna konstrukcja - czy to, że ta struktura
4. może istnieć? Przecież, uwzględnijcie to w swojej ostrożności, że
w przypadku błędnego czytania świata, w przypadku spóźniania się z
reakcjami na tempo zmiany - że to takiego niedopasowanego szybko,
i szybciej niż wam się wydaje, że takiego opóźnionego w rozwoju ze
świata usunie. Nie ma pytania, powtarzam, czy się przebudowywać i
dodawać możliwości, co najwyżej można pytać, w jakie konkretne, do
czego służące zmysły się wyposażyć. - I jak generalnie przebudować
ciało, żeby dalej istnieć, żeby dalej w rzeczywistości działać.
Tu nie ma wątpliwości, bez tych zmian, zauważcie, z tym swoim nagim
i wątłym ciałem daleko się nie posuniemy. Jeżeli tutejsza bytowość,
ponoć tak istotna dla świata, ma przetrwać - to trzeba zmienić tak
generalnie wszystko, żeby wszystko po staremu pozostało. Dodatkowe
zmysły to mały pikuś w tym działaniu, w sumie chodzi o całościowe
przebudowanie się. I to jest możliwe.
I to jest konieczne. Rozumiecie? Żeby kołyska grobem się nie stała
i czarną dziurą, dołem, w którym się polegnie - żeby nie skończyło
się to za najbliższym zakrętem, przebudowa jest koniecznością, nie
ma wyjścia. Możecie się na to obruszać, swój absmak w sprawie ciał
modyfikowanych ogłaszać, możecie przyrzekać, że wy nigdy, że nie i
nie - ale jeżeli będziecie się przy może i przyjemnym starociu po
całości upierać, cóż, marny wasz los.
Postęp, widzicie, się panoszy wszędzie, nowości podrzuca, to i też
inne podsuwa do wykorzystania. To może nie zawsze jest tak dobre,
jakby miało być, wszystko prawda, ale nie ma już wyjścia. To się w
tej tam kiedyś jaskini zaczęło, ten jaskiniowy osobnik rozpalił to
ognisko - i tak to trwa wiekami. Czasem się polepszy i cieplej się
zrobi, czasami wybuchnie i jest nieprzyjemność.
Ale, widzicie, do jaskini nikt wracać nie chce, generalnie idzie za
postępem. Dlatego nie ma odwrotu, trzeba się na wielość zmysłowego
patrzenia w świat przygotować - to już się zaczęło.
Zamysły – tak, wypaczenia – nie.
cdn.
Janusz Łozowski