2. Paweł Jaworski
TA MAŁA IKONA, NIEBIESKA,
BIAŁA, ZIELONA I BRĄZOWA,
PODOBNA DO DIAMENTU,
POŚRODKU CAŁKIEM
NIJAKIEJ, CZARNEJ PRÓŻNI
John Urry, omawiając metafory, któ-rymi
posługują się nauki społeczne
w analizie podróżowania i mobilności,
przywołuje spostrzeżenie Tima Ingol-da.
Brytyjski antropolog zwrócił uwagę na
paradoks zawarty w sformułowaniu: „global-ne
zmiany środowiska”1. Wynika on z tego,
z jednej strony, że odnosimy się do otoczenia,
w którym jesteśmy w sposób fundamentalny
oraz nieodłączny zanurzeni, i z tego powodu
stanowimy jego integralną część. Skupiamy
się na tym, co lokalne i dostępne za pomocą
1 J. Urry, Socjologia mobilności, przeł. J. Stawiński, Warsza-wa:
Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, s. 70.
wszystkich naszych zmysłów – nie tylko
wzrokiem, który przecież zakłada dystans
i wymaga dystansu. Z drugiej strony pod-kreślamy
to, że zjawiska dotyczą Ziemi jako
całości, a przecież nikomu z nas nie jest ona
dana jako jeden obiekt obserwacji: „glob nas
nie otacza”. Nie widzimy go, nawet więk-szych
jego części, nie słyszymy wszystkich
jego dźwięków, nie dotykamy i nie smakuje-my.
Nie możemy trwale oddzielić się od niego
i przyglądać mu się jak każdej innej rzeczy,
która pojawia się przed naszymi oczami.
Zastanówmy się, czy to określenie jest rze-czywiście
tak absurdalne, jak mogłoby się
wydawać. Pytanie o to, czym jest Ziemia jako
rzecz, na którą możemy spojrzeć, a nie tylko
środowisko naszego życia czy zbiór różnych
jego elementów, jest oczywiście stosunkowo
nowym zagadnieniem. Mam tutaj na myśli
problem wynikający z przedstawienia na-ocznego,
a nie wyobraźni, spekulacji, badań
naukowych lub obliczeń, których historia
jest bardzo długa i sięga co najmniej rozwa-żań
Pitagorasa o figurach i bryłach doskona-łych,
argumentacji Arystotelesa i pomiarów
kąta odchylenia promieni słonecznych od
pionu, które prowadził Eratostenes. Współ-cześnie
sformułowana i powiązana z tym
zagadnieniem jest ponadto analiza struktury
autoportret 2 [45] 2014 | 17
3. przestrzeni kosmicznej jako miejsca ludzkich
działań, w szczególności prawnych i ekono-micznych,
a także ekspansji badawczej oraz
gospodarczej. Są one konsekwencją doświad-czenia
bazującego na swoistym odwróceniu
perspektyw, kiedy to teoretyczny dystans
jest wynikiem oderwania i oddalenia się od
powierzchni globu, terytorium, na którym
dotychczas dokonywaliśmy wszystkich aktów
poznawczych. Przekształcenie naszej percep-cji,
które rodzi wskazane pytania, ma przy
tym swoje „ziemskie” źródło: załogowe loty
kosmiczne osiągnęły już drugą prędkość ko-smiczną.
Znaleźliśmy się poza orbitą Ziemi,
a fotografie dokumentujące niektóre z tych
podróży stały się ważną treścią kultury i nie-odwracalnie
ją przeobraziły.
1.
Doniosłość opisanego odwrócenia stanie
się dla nas czytelna, gdy przyjrzymy się
pojęciom, jakich dotychczas używaliśmy na
określenie naszego otoczenia. Są to między
innymi „natura”, „krajobraz” czy wspomnia-ne
już „środowisko”, a także najbardziej
formalne – „przestrzeń”, przy czym każde
z nich jest związane z odmiennymi interpre-tacjami
i kontekstami. Doświadczenie obco-wania
z tym, co wokół nas się znajduje, było
przecież zawsze kadrowane na dwa sposoby,
i każdy z nich ma swoją historię. Nie jest tak,
że w każdym momencie historii widzieliśmy
to samo i w ten sam sposób.
Po pierwsze, zmieniała się treść naszego
pola widzenia w zależności od warunków
fizycznych: odległości od tego, na co patrzyli-śmy,
ale również naszego sposobu i prędkości
poruszania się2. Mogliśmy mieć do czynienia
z oglądem teoretycznym, kiedy staliśmy
naprzeciw rzeczy, którą byliśmy zaintereso-
2 Tamże, rozdział 3: Podróże.
wani i której przyglądaliśmy się w całości.
Otoczenie było dla nas wówczas zbiorem
przedmiotów, choć samo myślenie miało do-cierać
do niezmiennych zasad ukrytych pod
sferą zjawisk. Był to najstarszy europejski
rodzaj poznania, związany z kontemplacyj-nym
stylem życia. Ponadto mogliśmy chodzić
pieszo – i taki rodzaj ludzkiej mobilności
został związany z ujmowaniem środowiska
jako krajobrazu, co szczegółowo rozważała
estetyka romantyczna. Obecnie otoczenie
obserwujemy przede wszystkim w trakcie
podróżowania różnymi, coraz szybszymi
pojazdami: samochodem, pociągiem oraz
samolotem. Odwołując się do rozważań Paula
Virilia, a właściwie badań w zakresie estetyki
znikania, możemy wskazać efekty pikno-leptyczne
takiego przyspieszenia: pojawiają
się przerwy w naszej percepcji, pojedyncze
przedmioty są wymazywane lub zamieniają
się w linie kolorów oraz świateł.
Po drugie, opisywane doświadczenie może
być w różny sposób zorganizowane w zależ-ności
od tego, co w danym momencie lub
sytuacji jest dla nas integralnym przedmio-tem.
Możemy postrzegać „analitycznie”
– pojedyncze rzeczy, albo „syntetycznie”
– otoczenie w swojej pełni. Może nam się to
teraz wydawać zupełnie oczywiste, jednak
Georg Simmel przypomina, że starożytność
i średniowiecze nie miały chociażby „wy-czucia”
krajobrazu3. Dopiero nowożytne
odejście od pojmowania środowiska jako
wszechogarniającego systemu powiązań
i relacji, u podstaw których leżą niezmienne
reguły (physis), sprawiło, że konfrontujemy
się z ciągłością rzeczy i zdarzeń bez zadekre-towanego
z góry porządku4. To właśnie z tak
3 G. Simmel, Filozofia krajobrazu, [w:] tegoż, Most i drzwi.
Wybór esejów, przeł. M. Łukasiewicz, Warszawa: Oficyna
Naukowa, 2006, s. 294.
4 Tamże.
rozumianej natury w doświadczeniu mogła
się wyłaniać mniejsza całość, czyli krajo-braz.
Niemiecki filozof porównuje przy tym
codzienny kontakt ze środowiskiem i wysu-blimowaną
percepcję malarstwa pejzażowe-go,
szukając podobieństw. Najważniejszym
zadaniem analitycznym byłoby jednak opisa-nie
społecznych warunków przesądzających
o ich możliwości. Wówczas dostrzeglibyśmy
równocześnie źródło dyskusji o jakości kom-pozycji
krajobrazowych i społeczną praktykę
ich projektowania.
Znaczenie nadawane pojęciu, którego używa-my,
odnosząc się do otoczenia, odzwierciedla
ponadto porządek władzy. Zarządzanie nim
odbywa się zawsze z hierarchicznej perspek-tywy
lotu ptaka, ponieważ dotyczy całości
terytorium, a nie poziomu wzroku użytkow-nika.
„Wznosząc się” wyżej, możemy starać
się objąć naszym spojrzeniem coraz większe
obszary, a przez to konstruować nawet opisy
regionów lub kontynentów. Co dokładnie
mam na myśli? Michel de Certeau zestawia
sposób przedstawiania miast w malarstwie
średniowiecznym i renesansowym z tej
właśnie perspektywy oraz doświadczenie
oglądania zabudowy Manhattanu z wysokie-go
piętra wieżowca. Pokazuje, że u podstaw
takiego ustawienia punktu widzenia tkwi
fikcja, która uczytelnia złożoność miasta
i unieruchamia płynność zdarzeń w postaci
przejrzystego tekstu5. Zaznacza, że takiego
zagrożenia nie niesie z sobą sprawdzanie
tego, jak miasto rozumie pieszy. Nie należy
zapominać jednak, że właśnie na takiej wizji
oparta jest instytucjonalna mapa miasta
i jego tożsamość. Jednocześnie trzeba się
zgodzić, że w przypadku miast, w których
5 M. de Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania,
przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków: Wydawnictwo Uniwer-sytetu
Jagiellońskiego, 2008, część III: Praktyki przestrzen-ne,
rozdział 8: Chodzenie po mieście.
autoportret 2 [45] 2014 | 18
4. żyjemy obecnie, rozbieżność pomiędzy środo-wiskiem
miejskim opisywanym geometrycz-nie
przez kartografię urbanistyczną a tym,
jak ono jest faktycznie wykorzystywane
w codziennej praktyce, jest bardzo duża. Nie
znaczy to, że współczesne obszary zurbanizo-wane
są dla nas bezkształtne i niewidoczne.
Jedyne, czego potrzebujemy, to inny sposób
kartowania i nowy słownik urbanistyczny.
Dowiódł tego Kevin Lynch, badając metro-polie
za pomocą techniki map wyobrażenio-wych.
Rozbudowując nasz język, możemy
zacząć dyskusję na temat tego, w jaki sposób
chcemy przekształcać nasze otoczenie.
Każde z pojęć jest więc związane ze specyficz-nymi
formami reprezentacji, z cyzelowaniem
ich dokładności, czyli staje się jednocześnie
wypowiedzią w polemice dotyczącą tego, co
to znaczy wiernie przedstawiać otoczenie.
Przy tym wszystkie te pojęcia są osadzone
w konkretnych warunkach społecznych, któ-re
je określały lub obecnie definiują. Możemy
mieć do czynienia ze żmudnymi obliczeniami
fizyków i astronomów weryfikowanymi przez
badania empiryczne, a następnie wizualizo-wanymi;
z pracą geografów i kartografów,
którzy przygotowują globusy, mapy o różnych
treściach, układach odniesienia i odwzoro-wania,
a obecnie również zdjęcia lotnicze
i satelitarne oraz modele wirtualne, o któ-rych
wierność się spierają. Ponadto strukturę
tego, co znajduje się wokół nas, możemy
starać się uchwycić za pomocą map mental-nych,
a także malarstwa pejzażowego, które
poszukuje przewodniej jakości doświadcze-nia
estetycznego. Każda z tych reprezentacji
funkcjonuje w kontekście społecznym i wpły-wa
na naszą codzienną percepcję.
Z opisanych powyżej powodów możemy zre-konstruować
dzieje procesu zapośredniczania
obrazu naszego otoczenia w świadectwach
kulturowych oraz skutków, jakie to rodzi.
Będzie to jednocześnie historia postaw, jakie
wobec naszego środowiska zajmujemy i po-winności
z tym związanych.
2.
Czy wymienione sposoby myślenia o tym,
czym jest nasze środowisko, można ułożyć
w ciąg prowadzący do sformułowanych na po-czątku
zagadnień „globalnego” postrzegania
Ziemi jako przedmiotu? Łatwo w ten sposób
popełnić błąd ahistoryzmu, więc będzie waż-ne
przede wszystkim to, żeby każdy termin
wiązać z konkretną sytuacją historyczną
i technologią, która go zrodziła.
Z tej perspektywy pierwszą próbą uchwyce-nia
globu jako rzeczy była podróż Magella-na,
ponieważ naoczni świadkowie okrążyli
planetę w ograniczonym czasie, zachowując
ciągłość doświadczenia mimo tego, że było
ono dość rozległe i różnorodne. Swoimi
działaniami potwierdzili jej kulistość, co
wcześniej było przedmiotem dociekań nauko-wych.
Oczywiście usankcjonowanie wyników
spekulacji zmieniło nasze rozumienie tego
faktu: odkryto chociażby osobliwości w za-kresie
liczenia czasu.
Kolejny krok uczynił dopiero Jurij Gagarin
dzięki swojej podróży kosmicznej, gdyż to on
właściwie rozwinął doświadczenie towarzy-szy
Magellana w ramach misji załogowej
Wostok 1. Znaczące zwiększenie prędkości
i wzniesienie się poza atmosferę ziemską
pozwoliło mu dostrzec zarys planety i jej
elementów.
Należy przy tym od razu podkreślić, że oma-wiany
lot poprzedzały badania prowadzone
przez satelity ZSRR i USA, współzawodniczą-cych
w wyścigu kosmicznym po wystrzeleniu
– odpowiednio – Sputnika i Explorera. Każde
z urządzeń dostarczało kolejnych danych
i zdjęć, które jednak stanowiły wyłącznie ob-serwacje
naszego własnego otoczenia poprzez
te specyficzne przedłużenia zmysłów. Z tego
powodu wzbogacały badania, które prowadzi-liśmy
wcześniej.
Czy podkreślanie tej różnicy jest dla nas waż-ne?
Niekończące się spekulacje, czy podróż
kosmiczna odbyła się faktycznie, wskazują,
że tak. Co istotniejsze, gdyż dotykamy tu
spraw zasadniczych, skontrastowanie pojęcia
„podróż” (jak proponuje Urry – „podróż kor-poralna”)
i historii podróży (a także podboju)
oraz terminu „badanie” i dziejów badań
wyraźnie to sygnalizuje. Obecność człowieka
to przeżycie „źródłowe”, dzięki któremu mo-żemy
uwiarygodnić każde przedstawienie.
Czym zatem na tym tle była podróż Gagarina,
rozpalająca wyobraźnię, ale nieudokumen-towana
fotografiami planety? Co się stało
w trakcie niespełna dwugodzinnego lotu?
Kosmonauta mógł kontemplować Ziemię,
czyli przyglądać się jej uważnie z dystansu6.
Mogło to być rozwinięcie znanej sytuacji:
spojrzenia na ziemski horyzont, zarysowany
tym razem z większej odległości. Horyzont
widzi się jednak zawsze „z wnętrza” środowi-ska,
które odcina nas od jego otoczenia. Glob
mógł prezentować się astronaucie również
jako przedmiot, którego spójność kształto-wała
się narracyjnie w trakcie obserwacji.
Zniknęła natura – względnie nieskończony
i skomplikowany układ rzeczy, a pojawiła
się planeta jako coś prostego. Człowiek mógł
zatem spojrzeć na nią globalnie i wypełnić
percepcyjną treścią pojęcie „Ziemia”.
Dlaczego ten lot ma dla nas tak duże zna-czenie?
Wyścig kosmiczny wymagał podsy-cenia
kultu Gagarina, ponieważ przechylał
szalę zwycięstwa w wyścigu na stronę ZSRR.
6 Por. film First Orbit, reż. Ch. Riley, 2011.
autoportret 2 [45] 2014 | 19
5. Nie była to jednak deifikacja, lecz właści-we
sowieckiej propagandzie uwznioślenie
everymana. Jak wielokrotnie podkreślano,
w jego pochodzeniu i miejscu urodzenia nie
było niczego szczególnego. Jego przeciętność
była konstytutywna, zatem wszystkie jego
doświadczenia były oparte na niewysubli-mowanej
percepcji „czystego” podmiotu. Re-prezentacja
Ziemi pojawiła się w najbardziej
pierwotnej formie tworzenia mitu – powta-rzanej
opowieści naocznego świadka. Dzięki
temu pojęcie globu stało się dla nas zrozu-miałe
pomimo tego, że nie uczestniczyliśmy
w tym pierwszym doświadczeniu, a ponadto
nie były dostępne świadectwa fotograficzne.
Dodajmy jeszcze, że lot Gagarina – co rów-nież
ma niebagatelne znaczenie – zakończył
się lądowaniem na Ziemi, przy czym nie był
to zwyczajny powrót do środowiska, które
kosmonauta opuścił. Astronauta dotarł
na powierzchnię planety, którą wcześniej
obserwował z zewnątrz właśnie jako glob,
czyli określony przedmiot. Dokonał tego rów-nież
jako everyman, co sprawia, że i ten fakt
możemy sobie wyobrazić. Pojęcie „wielkiego
skoku” (giant leap), którym Neil Armstrong
opisał wyjście na powierzchnię Księżyca,
lepiej pasuje zatem do przywołanego zdarze-nia,
gdyż z punktu widzenia filozoficznego
(ale niekoniecznie politycznego) jest bardziej
doniosłe: dotarcie na spadochronie do Ziemi
powtórnie zdefiniowało ją jako całość.
3.
Kolejne misje załogowe rozszerzały doświad-czenie
Gagarina, a fotografie, które powsta-ły
w trakcie tych podróży kosmicznych,
przekształcały nasze spojrzenie na to, co nas
otacza. Można by się zastanawiać, czy nie
były jedynie doskonalszymi wersjami zdjęć
satelitarnych, jednak o ich znaczeniu prze-sądził
kontekst publikacji i powszechnego
udostępnienia oraz to, że stanowiły świa-dectwo
oderwania się człowieka od znanego
mu od wieków środowiska, o czym pisałem
wcześniej. Po wyłączeniu się z ziemskiego
otoczenia i utrwaleniu tego zdarzenia, mogli-śmy
zacząć myśleć o „globalnych zmianach
środowiska” – i tak też się rzeczywiście stało.
Neil Maher zwraca w tym kontekście uwagę
na dwa zdjęcia, z których pierwsze przedsta-wia
wschód Ziemi, utrwalony w trakcie misji
Apollo 8 w 1968 roku, a drugie – całą planetę
uchwyconą w kadrze w 1972 roku (misja Apol-lo
17)7. Na pierwszej fotografii możemy zoba-czyć
glob z perspektywy Księżyca, przy czym
jego powierzchnia zakreśla wyraźną linię
7 N. Maher, Shooting the Moon: How NASA Earth Photographs
Chanhed the World, „Environmental History” 2004, nr 9/3.
horyzontu, planeta widoczna jest natomiast
jedynie w połowie, gdyż jej „nocna” część –
na południe od równika – pozostaje ukryta
w kosmicznym mroku. Czujemy, że patrzymy
na Ziemię z innego miejsca, które zasadniczo
stanowi centrum, terytorium jeszcze niezdo-byte,
ale do tego przygotowywane.
Maher przywołuje trzy, w różny sposób z sobą
powiązane, konteksty interpretacyjne: trady-cję
amerykańskiej fotografii natury oraz dwa
pojęcia polityczne, dziewiętnastowieczne
– „boskie przeznaczenie” (Manifest Destiny),
oraz dwudziestowieczne – „nową granicę”
(New Frontier). Wskazuje, że wykonanie do-kumentacji,
podobnie jak działo się to w XIX
wieku, przygotowuje ekspedycję i eksplora-cję,
które są uzasadnione, naturalne i nie
podlegają negocjacjom, podobnie jak prawa
Ziemia sfotografowana w czasie misji Apollo 8 z orbity
Księżyca, 24 grudnia 1968
fot. nasa
autoportret 2 [45] 2014 | 20
6. USA do podboju zachodniej części kontynen-tu.
Opierając się na przemówieniu Johna F.
Kennedy’ego w Kongresie w maju 1961 roku,
dowodzi ponadto, że działania te są kluczowe
dla wygrania zimnej wojny i przekroczenia
nowej granicy, które stanowi ważny cel
polityczny jego prezydentury. Realizacją tej
wizji miało być lądowanie na Księżycu przed
końcem lat 60. XX wieku. Z tej perspekty-wy
staje się jasne, że misja Apollo 8 służyła
wyłącznie zmapowaniu powierzchni Księżyca
i przygotowaniu lotu Apollo 11. Przesądziła
o jej możliwości i pokazała, że rzeczoną gra-nicę
można faktycznie przesunąć, a jedyne,
co nam pozostało, to podjęcie tego wysiłku.
Zauważmy, że w takiej sytuacji znaczenia
polityczne podróży Wostok 1 i Apollo 8 są
do siebie zbliżone, powrót do rozważań nad
przemianą percepcji naszego otoczenia po-zwala
natomiast dostrzec kolejne podobień-stwo.
Kolorowa fotografia Ziemi kreuje nasze
stereotypowe wyobrażenie o tym, jak nasza
planeta wygląda: białe chmury, niebieskie
oceany, brązowe kontynenty, czerń lub głębo-ki
granat przestrzeni kosmicznej. Taki obraz
utrwala każde kolejne zdjęcie, a w szcze-gólności
to, które zostało wykonane w 1972
roku, na pierwszy rzut oka różniące się od
wcześniej omawianego wyłącznie szczegó-łami.
Jakimi? Miejscem, z którego zostało
wykonane, i sposobem kadrowania, których
rezultatem było to, że żadnego fragmentu
globu nie pokrywa cień Słońca. Możemy
zatem przyjrzeć się mu w całości, a właściwie
w tej części, która jest zwrócona w stronę
urządzeń. W tym przypadku Księżyc ani żad-ne
inne ciało niebieskie nie stanowi punktu
Zdjęcie Ziemi zrobione przez załogę Apollo 17 w trakcie
wyprawy na Księżyc, 1972
odniesienia; jedynym ważnym przedmiotem
jest Ziemia.
Wiemy już jednak, że zmiana punktu widze-nia
wiąże się z ważnymi konsekwencjami
i nie jest tylko zabiegiem technicznym. Czy
podobnie było w tym przypadku?
Maher przytacza historię Stewarda Bran-da,
który już w 1966 roku zastanawiał się,
„dlaczego nie widzieliśmy dotychczas zdjęcia
całej Ziemi?”8. To proste pytanie rozwinął
w wielką kampanię społeczną. Na kilku uni-wersytetach
rozdawał przypinki, na których
zapisane było wspomniane pytanie, wysłał je
ponadto przedstawicielom Kongresu, Naro-dów
Zjednoczonych, radzieckim naukowcom,
Marshallowi McLuhanowi oraz Buckminste-rowi
Fullerowi. Za tymi działaniami kryła
się intuicja, że po publikacji rzeczonych
zdjęć „nikt już nigdy nie będzie spoglądał
na rzeczy w ten sam sposób”9. Intuicja nad
wyraz trafna.
Na fotografii z 1972 roku nie widzimy już
– twierdzi Maher – terytorium politycznej
ekspansji, lecz „nie-amerykańską naturę”,
a oprócz zarysów kontynentów i oceanów
możemy rozróżnić elementy środowiska
w poszczególnych częściach globu. W cen-trum
usytuowana jest Afryka, co w ocenie
Denisa Cosgrove’a zachwiało konwencjami
zachodniej kartografii10. W ten sposób
dało się jednocześnie ujmować nasze
otoczenie globalnie, co według brytyj-skiego
geografa miało niezwykłą siłę
ideologiczną (i marketingową, o czym nie
8 Tamże, por.: S. Brand, Photography changes our relationship
to our planet (http://click.si.edu/Story.aspx?story=31,
dostęp: 9 maja 2014).
9 Tamże.
10 D. Cosgrove, Apollo’s Eye. A Cartographic Genealogy of the
Earth in the Western Imagination, Baltimore: Johns Hopkins
University Press, 2001, s. 261; zob. N. Maher, dz. cyt.
fot. bill anders/nasa
autoportret 2 [45] 2014 | 21
7. należy zapominać)11. Odnosząc się do Ziemi
jako rzeczy, której wizerunek został utrwa-lony
na przywołanym zdjęciu, nie przeży-wamy
już potęgi przyrody w doświadczeniu
wzniosłości, ale raczej zastanawiamy się nad
jej niestabilnością. W ten sposób dostarczo-ny
zostaje impuls do rozwoju świadomości
ekologicznej globalnych powiązań – kwestii
bardzo abstrakcyjnej – i poczucia odpowie-dzialności
za stan Ziemi, czyli należących do
najważniejszych od lat 70. tematów dyskusji
o naszym otoczeniu. Dzieje się tak dlatego,
o czym już pisałem, że nowy sposób rozumie-nia
ewokuje nowe imperatywy.
Po pozyskaniu zdjęć, którymi był zainte-resowany,
Brand wydaje Katalog całej Ziemi
(Whole Earth Catalog), stanowiący specyficzną
mieszankę podręcznikowych i encyklo-pedycznych
opisów, recenzji, wskazówek
i porad życiowych, przygotowanych także
przez samych czytelników. Swoją publika-cję,
którą dystrybuuje w całych Stanach
11 J. Urry, dz. cyt., s. 70.
Strona i zdjęcie z Katalogu całej Ziemi Stewarta Branda,
1968–1972
Zjednoczonych, ilustruje fotografią globu
z 1967 roku, dostarczoną przez satelitę ATS-3,
a potem zdjęciem z 1968 roku. W ten sposób –
co symptomatyczne – przedstawienia, które
budują obraz „globu” i globalności naszego
środowiska, łączy z odpowiedzialnością za
rozwój lokalny. W 1970 roku świętowany jest
po raz pierwszy Dzień Ziemi, a rok później –
co również warte podkreślenia – Sekretarz
Generalny ONZ, przy okazji kolejnych obcho-dów,
przyrównuje glob do statku kosmiczne-go,
natomiast przyrodę ożywioną – do jego
ładunku12.
Ponadto świadomość wymiaru globalnego
procesów przyrodniczych sprawia, że już
w 1972 roku zaczęto badać stan naszej planety
w niespotykanej dotychczas skali, formu-łując
w niej również nowe hipotezy nauko-we.
Wówczas NASA i USGS przystąpiły do
prowadzenia stałego monitoringu za pomocą
zdjęć satelitarnych, dostarczanych przez
urządzenia umieszczone na orbicie ziemskiej
w ramach programu Landsat. Działanie to,
kontynuowane do dziś, jak wskazują sami
jego twórcy, zostało zainspirowane przez
program księżycowy Apollo13.
4.
Powróćmy jeszcze na chwilę do odwrócenia
perspektywy, o którym wspominaliśmy
na początku. Dotychczas Ziemia była dla
nas punktem, z którego obserwowaliśmy
kosmos. Dla Gagarina i kolejnych astronau-tów,
którzy uczestniczyli w misjach zało-
12 F. Dodds, M. Strauss, Only One Earth. The Long Road Via Rio
to Sustainable Development, Oxford: Routledge, 2012, s. 5.
Metafora Ziemi jako statku kosmicznego pojawiała się
oczywiście wcześniej, a używał jej chociażby Buckmin-ster
Fuller w tytule swojej książki Operating Manual for
Spaceship Earth z 1968 r.
13 Por. strona internetowa projektu Landrat: http://land-sat.
gsfc.nasa.gov (dostęp: 9 maja 2014).
wikimedia commons
wikimedia commons
autoportret 2 [45] 2014 | 22
8. gowych, środowiskiem stała się natomiast
(przynajmniej na chwilę) sama przestrzeń
kosmiczna, z której można było spojrzeć
na glob w całości. Ta nowa sytuacja miała
podwójne znaczenie: pierwszym było
oczywiście zwrócenie uwagi na naszą pla-netę
jako rzecz, co opisywaliśmy powyżej;
drugim natomiast otwarcie i ustanowienie
przestrzeni kosmicznej jako otoczenia.
Przestrzeń ta była już opisana za pomocą
narzędzi astronomicznych i kartograficz-nych,
jednak były to mapy i wizualizacje
danych przygotowane przez ludzi spoglą-dających
z powierzchni globu. Uczynienie
kosmosu naszym środowiskiem od razu
wygenerowało zupełnie nowy problem:
władzy i władania oraz ich uzasadnienia.
Zwróćmy uwagę, że w kontekście inter-pretacji
Mahera, w szczególności ideologii
nowej granicy i boskiego przeznaczenia, te
pytania jawią się jako nieuniknione, ale
też sugerują kierunek poszukiwania sposo-bu
interpretacji problemu.
W związku z powyższym otwieramy dys-kusję
o tym, czy przestrzeń kosmiczna jest
pierwotnym dobrem wspólnym, czy też nie
stanowi przedmiotu niczyjej własności.
W jaki sposób i na jakich zasadach będzie
można z jej zasobów korzystać? Kto będzie
podmiotem prawa kosmicznego i kto będzie
ponosił odpowiedzialność za działania w tym
środowisku (na przykład za magazynowanie
w nim substancji szkodliwych). Ponadto:
w jaki sposób i przez kogo odpowiedzialność
ta będzie egzekwowana?
Czy będzie można uczynić część tej przestrze-ni
swoją własnością? Poszukując odpowiedzi
na to pytanie, powracamy do kwestii „pier-wotnego
zawłaszczenia”, z którą John Locke
zmagał się w trakcie analizy porządkowania
Nowego Świata (według staro-światowych
reguł), a także grodzenia osuszanych bagien
i wspólnie użytkowanych łąk w Anglii14.
Natrafiamy na te same problemy, z który-mi
mierzył się brytyjski filozof: czy takie
zawłaszczenie jest kiedykolwiek prawomoc-ne,
a jeżeli tak, to na jakich warunkach?
Podążając jego śladami, możemy wprowadzić
klauzulę dopuszczającą zawłaszczenie pod
warunkiem pozostawienia równowartościo-wych
dóbr jako wspólnych, prowadzi nas
to jednak wówczas do sprzeczności, które
śledzili Robert Nozick i Gerald Cohen15.
Wszystkie wyszczególnione tu pytania
zadano, ponieważ dość szybko dostrzeżono
konieczność prawnego uporządkowania prze-strzeni
kosmicznej. Najpierw został przygo-towany
szereg rezolucji; wkrótce obecność
człowieka w kosmosie wymusiła przyspie-szenie
ustanowienia nowych regulacji.
Z tego powodu w 1967 roku pojawił się nowy
element prawa międzynarodowego: Układ
o zasadach działalności państw w zakresie
badań i użytkowania przestrzeni kosmicz-nej
łącznie z Księżycem i innymi ciałami
niebieskimi. Wskazany akt prawny wyzna-czył
oczywiście poszczególne państwa jako
podmioty odpowiedzialne za podejmowane
działania i właścicieli wszystkich przed-miotów
umieszczanych w tym środowisku.
Ponadto ustalił, że przestrzeń kosmiczna nie
podlega zawłaszczeniu w żaden sposób – ani
w wyniku zagarnięcia, ani ogłoszenia suwe-renności.
Może być przedmiotem wyłącznie
badań i użytkowania pokojowego.
Nowe pomysły na korzystanie z tej przestrze-ni,
takie jak komercyjna turystyka kosmicz-
14 Por. J. Locke, Traktat drugi, rozdział V: Własność, [w:]
tegoż, Dwa traktaty o rządzie, przeł. Z. Rau, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe PWN, 1992.
15 Por. R. Nozick, Anarchia, państwo, utopia, Warszawa:
Wydawnictwo Aletheia, 2010; G. Cohen, Self-Ownership,
Freedom, and Equality, Cambridge–New York–Melbourne:
Cambridge University Press, 1995.
na i kosmiczne górnictwo, powodują jednak,
że przywołane regulacje musimy przemyśleć
ponownie.
5.
Opisana powyżej świadomość ekologiczna
została ukształtowana przez przywołane
fotografie satelitarne, a następnie rozwinięta
przez różne procesy społeczne i ekonomicz-ne
oraz interpretacje kulturowe. W mojej
ocenie zasadniczym źródłem jej siły pozosta-ło
jednak przekonanie o tym, że wszystkie
wymienione zdjęcia poświadczają „źródłowe”
doświadczenie związane z obecnością czło-wieka
w kosmosie, który z tej perspektywy
uczynił planetę przedmiotem swojej kontem-placji
i uwiarygodnił wszystkie reprezenta-cje.
Z tego powodu sformułowanie „globalne
zmiany środowiska” przestało być zabarwio-ne
absurdem.
Zestawienie sposobów opisywania otoczenia
z jego wnętrza oraz od zewnątrz pokazuje
ponadto, że mają one podobną strukturę,
a w szczególności podobnie metaforyczny
charakter. „Lokalny” kontakt z tym, co się
wokół nas znajduje, jest przefiltrowany przez
wyobrażenie definiujące, czym to środowi-sko
jest jako przedmiot doświadczenia. Nie
możemy zatem stwierdzić, że docieramy do
tego, co nie jest zapośredniczone. „Global-ne”
spojrzenie na Ziemię opieramy z kolei
na „odroczonej” percepcji, ugruntowanej
na wspomnianych zdjęciach satelitarnych.
A jednak od momentu, gdy staliśmy się co-dziennymi
użytkownikami przedstawień glo-bu
w postaci portali mapowych z geokodowa-nymi
informacjami, które możemy zestawiać
w dowolnej skali, w sposób nieodwracalny
przebudowaliśmy naszą percepcję.
autoportret 2 [45] 2014 | 23